- Hej. Jak się trzymasz? - przyjaciółka weszła do pokoju
- Lepiej niż ty. - powiedziałam, patrząc na jej podkrążone oczy i roztrzepane włosy
- Dzięki. - odparła - Co mówią lekarze?
- Czas pokarze czy się obudzi.
- Ale bez dawcy?- zagadnęła
- Bez dawcy nie ma szans na przeżycie. W tej chwili trzyma go tylko aparatura.
- Zgłosił się ktoś?
- Nie, a do przeszczepu serca jest kolejka. Szanse są nikłe.
- Przykro mi. - powiedziała, jakby to miało zmienić wszystko w moim życiu. Nie winiłam jej za to. Musiała mieć ciężką noc. Zresztą nic nie było takie jak dawniej. Problem bycia z Lukiem po tajemnie wydawał się przy tym błahostką. Zwykłą dziecięcą zabawą.
- A tobie co? - spytałam
- Mi? Wszystko ok.
- Daj spokój. Znam Cię, wcale nie jest w porządku.
- Naprawdę, teraz masz ważniejsze sprawy na głowie niż moje problemy.
- Uwierz, gdybym nie chciała zaprzątać sobie głowy twoim problemami, żeby zapomnieć o swoich to bym nie pytała.
- Nie wiem czy to odpowiedni moment.
- Cholera! A będzie odpowiedniejszy? Myślisz, że łatwiej będzie jak już będzie po wszystkim? Jak jego już nie będzie?
- Nie o to mi chodzi.
- To o co? Co, teraz nie zrozumiem? Będę uważała za blachę?
- Nie po prostu...
- Co? Co po prostu do cholery?!
- Jestem w ciąży! - wrzasnęła, aż pielęgniarka przechodząca obok drzwi zatrzymała się wpatrując w nią.
- Co proszę?
- Próbowałam Ci to powiedzieć od półtora miesiąca, ale ty nigdy nie miałaś czasu. Bo to Luke, a to Bartek, ta upierdliwa Dunka, czy twój ojciec, a na koniec Maciek w szkole.
- O kurwa. - chodziłam po całej sali - Jak ja mogłam być taka ślepa? Na imprezach nie piłaś, nie paliłaś. No i jeszcze Konrad chciał ze mną pogadać.. jak ja mogłam być taka głupia!
- Konrad o niczym nie wie.
- Jak to? Nie powiedziałaś mu jeszcze? Od miesiąca! To na co czekasz?
- Problem w tym, że półtora miesiąca temu byliśmy w Dani.
- O nie, nie, nie. Nie chcesz mi powiedzieć? Widziałaś się tam z nim tak? Był tam przecież na jednych zawodach.
- Nie do końca.
- Jak to nie do końca? Przecież go widziałam
- No tak był, ale nie spaliśmy ze sobą.
- No tak. Czyli kto jest ojcem? - spytałam załamana. Bo co mogło mnie bardziej dobić niż to? Nic.
- Dominik - A jednak coś mogło.
***
- Natalia! - krzyknęła siostrzyczka na mój widok
- O kochanie! - mama wydawała się zaskoczona. No cóż, ostatnio nie byłam tu częstym gościem, ale, żeby aż tak - Przyszłaś coś zjeść?
- Nie, już jadłam. - skłamałam - Przyszłam do Dominika. - matka spojrzała na mnie zaciekawiona - Przekładnia poszła w motorze..
- Dobra, ok tyle mi wystarczy. Jest na górze. - powiedziała. No tak, nie miała pojęcia o czym mówię, to ucięła. Dwadzieścia punktów za spryt mogę sobie spokojnie dopisać. Chyba wariuje.
- Masz dziewczynę? - spytałam na wstępie, a on wpatrywał się we mnie dziwnie. No tak chyba trzeba było poczekać co mi miała Wiktoria do powiedzenia. On nic nie wie. Trudno. Było minęło.
- Nie. - odparł powoli
- To już masz.
- Słucham?
- Chociaż nie wiem, czy to będzie tylko dziewczyna. Myślę, że teraz tak, ale potem pewnie ślub i ...
- Stój! O czym ty mówisz!
- Nie krzycz bo się mama dowie. - uciszyłam go
- Natalia powiedz mi o co Ci chodzi.
- O Wiktorie.
- A no tak. - odparł
- Czyli kojarzysz? To dobrze.
- Powiedziała Ci?
- Tak.
- To był tylko jeden raz... tak jakoś wyszło!
- Super, bo nie wiem, czy wiesz ale tak jakoś wyszło, będziesz ojcem.
- Co?!
- Mówiłam, nie krzycz.
- Żartujesz prawda? To kara! Tak? Mam się wystraszyć, żeby to się nie powtórzyło!?
- Uwierz, że gdyby kara zależała ode mnie, to nie wyglądałaby w postaci dziecka.
- Nie wierze. - bronił się przed własnymi myślami. Jakie to urocze.. Co ja gadam. Matko, zaczynam cieszyć się ludzkim nieszczęściem nie jest dobrze.
- Chcesz zadzwonić? Może ona ma Ci to wytłumaczyć?
- Co wytłumaczyć? - mama weszła do pokoju. A mówiłam mu, żeby się nie darł.
- Że, tą przekładnie w motorze nie rozwaliłam ja. Tylko on - powiedziałam wychodząc. Resztę historii, niech już on wymyśli.