sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 9 - Obowiązki

Następnego dnia, gdy tylko wstałam w całym domu bardzo dobrze było czuć atmosferę kaca. Trzeba wspomnieć, że na jednym piwie mojego brata się nie skończyło, potem doszła ciężka altyrelia i takie były tego skutki. Tata siedział przed telewizorem i zasypiał na kanapie, mama mozolnie chodziła po kuchni a Dominik łykał tabletki przeciwbólowe. Nie tracąc chwili zrobiłam sobie śniadanie i udałam się w celu przygotowania się przed wyjściem na zakupy razem z Wiktorią. Jutro miał być wyjazd, a my byłyśmy w kropce, nieprzygotowane, niespakowane.
- A ty gdzie idziesz? - spytała mama
- Jadę do Wrocławia, chcesz coś?
- Nie, chyba nie, tylko nie wracaj za późno, bo jutro wyjeżdżacie.
- No przecież jadę tylko do schroniska! - zaśmiałam się, wychodząc z domu. Dość często pomagałyśmy tam w wyprowadzeniu zwierząt, opieką nad nimi. Obydwie to uwielbiałyśmy, była to odskocznia od normalnego, życia i całego zamieszania. Z Wiki umówiłyśmy się, że będziemy czekać na siebie przy warsztacie samochodowym. Gdy tylko tam dojechałam zobaczyłam uradowaną przyjaciółkę na swoim motorze. Uśmiech nie schodził jej z twarzy a oczy były wielkie jak pięciozłotówki.
- Co się stało?
- Co, nic. - odpowiedziała dość spokojnie
- Ta, jasne! Bo wyłupiaste oczy to ty masz od urodzenia.
- Tak strasznie to widać?
- Co? Że masz duże oczy? Tak - wybuchłam śmiechem
- Nie, nie o oczy chodzi. Widać coś po mnie, że jest coś inaczej? - drążyła tą tajemniczą rozmowę
- To nie, po za tym nic nie widać, no jeszcze ten wielki uśmiech ale tak to nic.
- To dobrze! - odetchnęła
- Czyli nie doczekam się więcej informacji? - spytałam wiedząc, że tego chce.
- No dobra, dobra nie nalegaj - uwielbiałam ją za to
- Ale czy ja nalegałam?
- Oj tam dobra, muszę się wygadać
- To widzę, teraz mów
- Bo... ja no wiesz, po tym wczorajszym ognisku nie poszłam do domu.. to znaczy, poszłam, ale nie swojego.
- Dobra dobra czekaj już wiem co się działo. - powiedziałam widząc zakłopotanie, po chwili jednak dodałam - A co ty myślałaś, że jak to ma niby widać, skrzydła miały ci wyrosnąć
- No nie, ale no nie wiem, dziwnie się czuje
- Może ciąża? - zaśmiałam się
- Weź! Nawet nie mów, już sprawdzałam - przezorny zawsze ubezpieczony! Ale jedźmy już może, bo nas noc zastanie. - powiedziała i ruszyła motorem a ja zaraz za nią. Nie było to daleko i droga minęła dość pomyślnie, kiedy tylko weszłyśmy do schroniska  gromada moich pupili zaczęła szczekać, a Wiktorii - miauczeć. Nie tracąc za dużo czasu wzięłam najpierw szczeniaki na smycze i ruszyłam na spacer po Wrocławiu. Z pewnością wyglądałam dość dziwnie idąc z sześcioma różnymi pieskami, w pewnym momencie podeszłą do mnie mała dziewczynka
- To twoje pieski? - zapytała
- Nie, ja je tylko wyprowadzam, mieszkają one w schronisku.
- Naprawdę? A jak ten się wabi? - spytała wskazując na rocznego owczarka australijskiego o biało- czarnej maści i pięknych brązowych oczach oraz bardzo łagodnym usposobieniu.
- To jest Laki!
- O jak ślicznie. - powiedziała dziewczynka a zaraz koło niej pojawiła się jej mama - Mamo zobacz jaki śliczny!
- No cudowny kochanie, a teraz chodź bo babcia na nas czeka. - powiedziała i chwyciła córkę za rączkę. Dziewczynka jeszcze parę razy odwracała się w naszą stronę, ale gdy poczułam wibracje telefonu oderwałam wzrok od dziecka i chwyciłam telefon. Na wyświetlaczu pojawiła się wiadomość od nieznanego numeru o treści :
Ładny ten piesek, imię też, trochę mu współczuje bo właścicielka nie długo będzie w grobie.
W tym momencie zaczęłam się odwracać w każdą stronę, zobaczyć osobę która wysyłała mi wiadomość, ale na ulicy która jeszcze przed chwilą była zaludniona, w tej chwili znajdowała się tylko staruszka przechodząca przez pasy i facet sprzedający balony dzieciom które dobrze umieją manipulować rodzicami. Nikogo po za tym, więc kto to wysłał. No chyba nie oni, w takim razie... gdzie była osoba i skąd wiedziała co się dzieje. Wcale nie podobała mi się ta sytuacja ale postanowiłam, uspokoić się i przemyśleć wszystkie za i przeciw. Przecież po co ktoś miałby ochotę mnie zbić, w jaki sposób wiedziałby gdzie jestem? Naoglądałam się za dużo filmów i teraz wyobrażam sobie nie wiadomo co. Z takimi myślami wróciłam z powrotem do schroniska, tam Wiktoria właśnie bawiła się z Szatanem, kotem którego nazwała tak z powodu swoich dużych zielonych oczu i czarnego umaszczenia.
- Mamy mały problem.
- Nie było mnie z 40 minut co się stało?
- Twój brat dzwonił, oprócz powołania twojego brata, cała ekipa potrzebuje jeszcze wyrobienie wejściówek
- No Amerykę odkrył, i co z tego powodu? - spytałam
- A no to, że tego nie zrobili.
- Że co? Jak to tego nie zrobili?
- No właśnie nie, dzwonił, żeby cię poprosić czy mogłabyś to załatwić.
- Ja? A to niby czemu ja, co on ma takiego wielkiego do roboty, że ja mam to robić?
- Serio się pytasz, Dominik i załatwianie spraw w urzędzie? Jesteś pewna tego co mówisz, przecież oni kazaliby mu czekać z dwa lata a on by się na to zgodził.
- I właśnie w takim momentach nienawidzę go za to. Gdzie muszę pojechać?
- No i właśnie w tym największy problem, bo do Poznania.
- Że co? Jest pierwsza po południu a ja mam jechać do Poznania i z powrotem po papiery.
- Na to wygląda. - powiedziała Wiktoria a ja wyciągnąłem telefon, żeby opierniczać brata. Gdy tylko odebrał wiązanka posypała się sama z siebie.
- Czy ty jesteś normalny? Myślisz, że co?! Potrawie się teleportować, porąbało cię. Tobie się zdarza myśleć czasami czy raczej jest to dla ciebie obce zjawisko.
- Ej! Spokojnie, nie bulwersuj się, dasz rade my się z chłopakami zajmiemy sprzętem.
- Co mnie po sprzęcie jak ja to niby mam... a dobra wiesz co muszę kończyć, narka - rozłączyłam się i napisałam sms'a do Luke'a.

***

Dawno mnie nie było prawie dwa tygodnie ale zero weny dosłownie zero. Dziś mnie tak złapała, że zaraz biorę się za pisanie kolejnego rozdziału. miłego weekendu / Roxy

2 komentarze:

  1. Omoomo... Mogłaś dalej napisać, napisała sms'a do Luke'a i co dalej.?
    Ja chce już kolejny rozdział <3 !!! Pisz szybciutko i weny życzę. ;**
    Oraz zapraszam na swojego nowego bloga, jest on na podstawie Horroru.
    Zachęcam do obejrzenia zwiastunu. ;** !
    http://5sos-1d-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow jak zwykle zajebisty rozdział!:)
    Czekam z niecierpliwoscia na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Mam 17 lat. Uwielbiam siatkówkę, One Direction i 5 Seconds Of Summer. Interesuje się dziennikarstwem. A w przyszłości będę komentatorem sportowym ^^