Za kierownicą siedziała wspomniana
wcześniej urzędniczka a obok niej dziewiętnastoletnia dziewczyna kierująca w
moją stronę pistolet. Nie miałam pojęcia co zrobić, więc reagowałam
instynktownie i dodałam gazu.
- O kurwa ! Mówiłem. - darł się mój brat
- Tak, tak mówiłeś a teraz siedź cicho! -
krzyczałam, miałam nad nimi przewagę tylko ze względu na umiejętności
motoryzacyjne i nic więcej. Ja jechałam starym złomem, a one najnowszym porsche.
Jasna cholera.
- Kurwa, doganiają nas! - darł się Patryk
patrząc na tylną szybę
- Nie odwracaj się!
- A to niby czemu?! - spytał a chwile
potem pocisk przebił tylną szybę i wylądował na popielniczce. Podniosłam go do
ręki.
- Właśnie dlatego, dlatego masz się nie odwracać!
- Ja mam pytanie.
- Serio, teraz? Mów!
- Z kim ty się do cholery zadajesz?!
- A myślisz, że to kurna moi znajomi! Porąbało!
- Raczej twoi wrogowie...
- Nie mam wrogów.
- Właśnie widać - powiedział
sarkastycznie
- Siedź cicho i szukaj mapy, musimy ich
zgubić!
-
Nie mamy nawigacji.
- To wyciągnij zwykłą
- A jak się ją czyta ?!
- Ty pytasz kurwa serio?
- Nie uczyli mnie! - tłumaczył się
wymachując rękami
- Schyl się a nie łapami machasz,a obsługi GPS-u cię
uczyli!
- Nie, to umiejętność wrodzona.
- Jasne, szukaj mapy!
- Dobra mam, według tej mapy możemy skręcić w prawo i
wjechać w ten las, jeśli będziemy jechać cały czas prosto to wyjedziemy na
główną, równoległą, potem nie będzie problemu z powrotem.
- Dobra to szykuj się bo będzie trząść! -
powiedziałam i skręciłam. Droga była naprawdę okropna, dużo błota, piachu,
jechaliśmy wolniej a samochód tamtych zaczął nas doganiać.
- Cholera nie damy rady, jak wygląda ten
las?!
- Co ty chcesz zrobić? - spytał
zaniepokojony brat
- Nie zadawaj teraz głupich pytań, jak on
wygląda? Duży, mały, gęsty?
- Duży i gęsty.
- No to plan jest taki, zatrzymujemy się i
ty w lewo a ja w prawo, jak je zgubisz powoli wracasz do samochodu i spadamy
stąd. Wszystko jasne?
- Ale to się nie uda! - krzyczał spanikowany
- Trudno! Na mój znak! - ja pierdole - Teraz! -
powiedziałam i zahamowałam z wielkim piskiem, nasz pościg wyminął nas a
my przy okazji obradziliśmy samochód o 180 stopni. Zanim oprawcy zorientowali się co mamy w planach, my już biegliśmy. Zawsze byłam kiepska w
bieganiu ale teraz, dostałam takiego kopniaka, że nie jeden sprinter by przy
mnie wymiękł. Co chwile odwracałam się patrząc czy za mną biegną. Niestety
tylko dziewczyna z pistoletem biegła w moją stronę, druga musiała podążyć za
moim bratem. Przestrzegam was, jeśli kiedykolwiek przed czymś uciekacie, nie
odwracajcie się do tyłu. Ja zapłaciłam przez to przewrotkę na brzuch. Gdy
wstałam dosłownie na przeciwko stał dziewczyna celując we mnie z pistoletu.
- No to teraz się policzymy szmato! -
zaczęła - Za te wszystkie dni, noce, za ten ból.
- Ale ja ci nic nie zrobiłam, my się
nawet nie znamy?!
- Jasne, ty mnie może nie znasz ale ja
ciebie tak. Jestem Karolina Żabka, mówi ci to coś?
- No niestety nic. - mówiłam dość
spokojnie widząc jak z tyłu do mojej napastniczki zbliża się Patryk
- No tak, nie wspominał ci o mnie, no bo
po co - wybuchła fałszywym śmiechem
- Kto mi o tobie nie wypominał ?
- Hemmings - uśmiechnęła się szyderczo. No nieźle, jeśli ja dobrze słyszę, to ona zna mojego chłopaka. Boże z kim on się zadaje. - Byliśmy kiedyś razem... - ciągnęła swoją wypowiedz. No ładnie, gdzie on ją spotkał? W zakładzie psychiatrycznym. - ...a potem pojawiłaś
się ty i ... - nie dokończyła ponieważ mój brat przywalił jej z drewnianej
deski w głowę.
- A ja ci go zabrałam! - powiedziałam i
zaczęliśmy biec bo w każdej chwili mogła się obudzić, zresztą gdzieś tu byłą
jeszcze Pani urzędnik. Nie wiem co bardziej mnie dziś zaskoczyło, fakt, że Luke był z wariatką, czy wariatka
strzelająca do mnie z broni. Gdy już doszliśmy do samochodu wybuchliśmy gromkim
śmiechem, tak trochę z naszej bezradności. Wsiedliśmy i przez dłuższą chwile
siedzieliśmy, aż milczenie przerwał Patryk
- Może lepiej stąd wyjedziemy?
- Masz, racje nie lubię tego lasu. -
uśmiechnęłam się
- A co z szybą?
- Hmm... jest dwudziesta, do domu mamy trzy
godziny drogi i tak będziemy późno i to z wybitą szybą.
- No właśnie tak trochę kiepsko się
tłumaczyć, że była Luke'a nas goniła i strzelała z pistoletu.
- Decyzja jest prosta jedziemy do
Ostrowa. Nie minęła chwila, a zdzwonił do mnie Dominik.
- No hej, gdzie jesteście ?
- Jeszcze w Poznaniu, trochę nam to zajmie,
bo mieliśmy mały problem.
- Jaki?
- Jak ci powiem, że zaatakowała nas
psychopatka, twierdząca, że ukradłam jej chłopaka i zbiła cała tylną szybę mało nie zabijając nas
z pistoletu to uwierzysz?
- Że kurwa co?
- No to co słyszałeś.
- Ale, że była Bartka?
- Nie.
- odpowiedziałam nie zastanawiając się nad tym
- To kogo ?
- Nie wiem chyba jakiegoś Krystiana czy
coś, mówię ci, że chora umysłowo.
- I co teraz zrobisz?
- Mam znajomych, pojadę wymienić szybę i
wrócę. Ale przed pierwszą nie będę.
- Cholera. Co ja mam im powiedzieć!
- Powiedz, żeby ojciec szedł już spać bo
rano musi kierować, a mamie, żeby się wyspała, bo my jesteśmy u jakiejś
koleżanki i po 22 wrócimy.
- Oby to przeszło - westchnął
- No albo powiedz, ze my zostajemy we
Wrocławiu, a przyjedziemy rano.
- Ale u kogo?
- Powiedz, że u cioci Wiktorii.
- No ok, powodzenia w powrocie.
- Nie dziękuje - powiedziałam i
rozłączyłam się.
- Było blisko - usłyszałam głos brata.
Dobrze wiedziałam, że nie chodzi mu o napad ani rodziców, tylko o tajemnice, moją i Luke'a.
***
Hej ♥ tu znowu Wiki, no i jak obiecałam kolejny rozdział ;)
A właśnie! Jutro wraca wasza Roxy.
Yay!
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńDużo akcji,co lubię xd
Ta psychopatka mni trochę rozbawiła hah xd
Całość cudowna!
Czekam na następny rozdział,bo to opowiadanie jest niesamowite.
Pozdraiam B xx.