niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 8 - Jak za starych czasów

- Nie uwierzysz kogo widzieliśmy. - powiedział ojciec zbliżając się
- Luke?
- Skąd wiesz? - spytał zainteresowany
- Widzieliśmy go.
- Tak tato i wiesz co, dał mi lizaka! - powiedział młody wyjmując z kieszeni chupa-chupsa.
- On dał ci lizaka? - spytał Dominik
- Jesteś pewien, że to był on, a nie ten w kolorowych włosach? - dopytywał ojciec
- Tak jestem pewien, Luke mnie chyba lubi. - odpowiedział
- Pewnie chce się podlizać.
- On, nam? A to niby po co? - wtrąciłam się do rozmowy
- Jak to po co? Głupie pytania zadajesz - powiedział Dominik
- Ja myślę, że skoro dał Kamilowi lizaka to musi być dobrym człowiekiem. - powiedziała Ania, która po krótkiej rozmowie z Kamilem chyba dowiedziała się o całym zajściu.
- Oj Aniu, danie komuś słodyczy jeszcze o niczym nie świadczy. Ile razy dawałaś na urodziny ciotce Monice kwiatki choć wcale nie chciałaś? - zapytał ojciec
- Tak, ale to co innego. Ona jest rodziną. - skwitowała
- Serio? Będziemy stać na środku sklepu i dyskutować o Hemming'sie - powiedziałam wiedząc, że ta rozmowa nie prowadzi do niczego dobrego
- Masz racje, nie ma co stać. Mamy wszystko, więc możemy jechać do domu.  A tak, plany się trochę pozmieniały, musimy wyjechać do Danii po jutrze.
- Czemu tak wcześnie? - spytał Dominik
- Bo jedziemy samochodem 12 godzin, jak przyjedziemy jeden dzień odpoczynku i jeden trening i zawody.
- Czekaj, co, samochodem?
- No a czym Sherlock'u - odparłam
- Nie mamy funduszu na samolot.
- No ty ojciec chyba, żartujesz.
- Nie, mówię całkiem poważnie wiec macie jeden dzień na ogarnięcie wszystkiego - powiedział płacąc kasjerce zakupy. Gdy tylko wróciliśmy do domu, położyłam się na łóżku i wybrałam numer do Wiktorii.
- Pakuj manatki, po jutrze wyjeżdżamy! - rzekłam
- Co, już po jutrze?
- No, a jakiś problem?
- Nie no co ty, tylko dość szybko.
- Wiesz, oszczędzanie, jedziemy busem.
- Spodziewałam się tego patrząc na budżet twojego ojca.
- Aż tak źle ?
- W porównaniu z innymi... tragicznie, ale jakoś wiążemy koniec z końcem.
- Miło słyszeć, a Konrad się nie obrazi że go opuszczasz? - zaśmiałam się
- Ty jakoś przeżywałaś bez Luke w tamtych sezonach.
- Tak, ale u nas wygląda to trochę inaczej.
- No tak, tak tajemniczo - zaśmiała się - teraz kończę, ale wpadnę do ciebie za godzinę.
- Ok, mam plan!
- Jaki?
- Zobaczysz. - powiedziałam i rozłączyłam się widząc dzieciaki biegające z pistoletami na wodę po dworze. Dawno nie składałam wizyty, mojej ulubionej sąsiadce. Pobiegłam do pokoju Dominika i uderzając w drzwi krzyknęłam - Za 5 minut na dole! - udałam się czym prędzej do pokoju Piotrka - Chodź ze mną do garażu po wiadra i  pistolety! - powiedziałam, a on ruszył za mną.
- Kamil, Ania! - mój głos roznosił się po całym domu
- Tak? - jak błyskawice pojawili się koło mnie
- Pójdźcie po Dawida i Maćka, za 5 minut widzę was tutaj.
- Wojna? - spytała Ania
- A żebyś wiedziała. - powiedziałam a brzdąców już nie było. Po chwili pojawili się wszyscy w komplecie i zaczęliśmy ustalać plan walk. Wspomniana wcześniej sąsiadka, no cóż jest upierdliwą, bogatą damusią która myśli że jest najlepsza we wszystkim a także uważa się za Directioner znając dwie, na krzyż ich piosenki. Gdy wszystko było już gotowe, plan, amunicja - zdarzyła minąć godzina i Wiktoria dotarła. W takim oto ośmioosobowym składzie udaliśmy się po Bartka. Wszystko było by dobrze, gdyby nie fakt, że na powitanie przywitał mnie pocałunkiem. Przez chwile byłam zdezorientowana dopóki nie dotarło do mnie, co wydarzyło się w ciągu tych dwóch dni.
- Jeszcze ci jej mało, pół nocy z tobą przesiedziała - zaśmiał się Dominik
- Em, tak. Wiesz miłości nigdy za dużo! - powiedział zdezorientowany Bartek, ponieważ nikt jeszcze nie zdążył go poinformować o tym co się działo w noc.
- Dość gadania czas na atak - zaśmiał się Maciek i ruszyliśmy do domu tak zwanej przez nas Syfilis. Mieliśmy szczęście, akurat się opalała. Nie tracąc czasu weszliśmy na ogródek i oblaliśmy ją woda. Zaczęła tak przeraźliwie piszczeć, że nie jednego umarłego zbudziła. Zaczęliśmy oblewać ja wodą a ta biegała po całym ogrodzie jak nienormalna. Śmialiśmy się tak, że brzuchy bolały nas do wieczora. Parę mocnych słów od niej usłyszeliśmy, ale była ona na tyle nienormalna, że chyba myślała, że ją lubimy i nigdy na nas nie kablowała. Nawet, jak zafarbowali jej włosy na zielono kiedy spała. Ogólnie jest mało kumatym człowiekiem, nie obeznanym z dzisiejszym światem. Po wojnie jak to określają maluchy przyszliśmy do nas i usmażyliśmy kiełbaski śmiejąc się i grając w monopol.
- Ej oszukujecie! - krzyczał Dawid, widząc jak z Wiktorią pod stołem wymieniamy się kartami
- Nie prawda, my tylko robimy interesy.
- To niesprawiedliwe. - powiedział Dominik próbując zachować powagę
- Dzieciaki, zróbcie miejsce na stole. - powiedziała mama podając nam kolejną miskę chipsów
- Mamo, skocz mi po piwo - powiedział Dominik
- Do czego to doszło, żeby ja ci po alkohol latała! - zaśmiała się i poszła do kuchni po napój dla brata. Cały wieczór mijał przyjaźnie, wszystko szło jak po maśle, nawet nikt nie pytał o mnie i Bartka, więc nie musieliśmy się za bardzo razem pokazywać . W pewnym momencie mój telefon za wibrował oznaczając przyjście sms'a. Kiedy odczytałam jego treść: Twój koniec jest bliski - od nieznajomego numeru, zaczęłam się śmiać będąc pewna, że to żart. Byłam jednak w wielkim błędzie.

***

Hejka, przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam ale nauka mi to uniemożliwiła. Mam nadziej, że mi to wybaczycie. W wakacje będą pojawiać się na pewno częściej niż teraz! :) Kocham Was! / Roxy 

2 komentarze:

  1. Przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem pod wielkim wrażeniem.Świetny blog,a rozdziały zawsze ciekawe i zaskakujące.Czekam na kolejny rozdział,bo jestem ciekawa o co chodzi z z końcówką tego rozdziału..."Twój koniec jest bliski'' awww jakie emocje xd Życzę dużoooo weny oraz czasu ^^ Pozdrawiam B xx.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle świetny rozdzial....
    Czekam na nexta!:)

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Mam 17 lat. Uwielbiam siatkówkę, One Direction i 5 Seconds Of Summer. Interesuje się dziennikarstwem. A w przyszłości będę komentatorem sportowym ^^