wtorek, 27 maja 2014

Rozdział 7 - Nocne akcje to już standard

Gdy tylko dojechaliśmy pod mój dom, po cichu otworzyliśmy garaż i poszliśmy do kuchni. W domu panowała niezręczna cisza, spod zlewu wzięliśmy duże wiadro, płyn i gąbki. Z całym arsenałem wróciliśmy do garażu, po cichu zamykając drzwi.
- Czekajcie, a gdzie jest Dawid ?
- Nie mogliśmy się do niego dodzwonić.  - powiedziała Wiki
- Szybka jesteś. - skomentował Konrad
- Myj a nie gadasz.
- No przecież myje.
- Cicho. - skarciła nas Wiktoria - Ktoś idzie!
- O cholera, chowajcie się!
- Ale gdzie?
- Tam! - odpowiedziałam na pytanie Konrada wskazując w kącie przykryte kocem rowery. Już po chwili przyjaciele kucali za nimi przykryci, a drzwi do garażu otworzyły się i stanął w nich Dominik i aż kamień z serca mi spadł.
- Co ty tu robisz?
- Stoję - zabłysnęłam inteligencją
- Serio? - spytała zażenowany moją odpowiedzią brat
- No a nie? - spytałam
- No tak ale... czekaj skończmy tę durną rozmowę. Gdzie byłaś? - spytał
- U chłopaka - postanowiłam odpowiedzieć zgodnie z prawdą, co z tego, że myśleliśmy o innych osobach.
- Ej Natalia, mam te..  - zaczął Maciek, wchodząc do garażu, ale gdy zorientował się kto jeszcze w nim jest natychmiast zamilkł.
- Maciek co ty tu robisz ?
- Dominik ?! Ja ten no..
- On też był ze mną. - dodałam
- Czy wszyscy oprócz mnie gdzieś byliście?
- Nie no byłam Ja, Maciek, mój chłopak...
- Sorry za spóźnienie ale dopiero teraz odczytałem. - wbiegł zziajany Dawid
- No i Dawid miał być!
- Gdzie miałem być? - spytał zdezorientowany chłopak - Przecież...
- Przecież wysłaliśmy ci sms'a że masz przyjść bo jechaliśmy na polane. - powiedziałam zastanawiając się co ja wygaduje
- Po co tam jechaliście?
- Bo nam się w nocy nudziło. - odburknęłam nie chcąc dalej drążyć tematu
- Czemu mnie nie wzięliście i co się stało z samochodem?
- No trochę się pobrudził. - zagadnął Maciek
- A nie wzięliśmy Cię, bo byłeś zmęczony po wyścigu i tak jakoś wyszło.
- Ta jasne, dobra ja idę spać a wy nie róbcie hałasu bo jak się rodzice obudzą to mamy przerąbane.
- Jasna sprawa! - powiedziałam i odetchnęłam z ulgą. Ten dzień, a raczej ta noc nie mogła być już chyba bardziej zakręcona niż była. Gdy tylko zostaliśmy w gronie doinformowanych Wiktoria i Konrad wyszli z ukrycia.
- Powie mi ktoś o co chodzi bo jestem niedoinformowany. - rzekł Dawid, ale jak sam potem twierdził chyba lepiej było by dla niego gdyby nie wiedział. Z samochodem uwinęliśmy się do wpół do ósmej. Potem każdy rozszedł się do swoich domów a ja powędrowałam prosto do łóżka. Gdy tylko się obudziłam, zeszłam na dół na śniadanie, ponieważ niemiłosiernie burczało mi w brzuchu.
- No proszę, kto to wstał! - przywitała mnie mama
- Dobrze się spało? - spytał brat siedzący przy stole z Dawidem
- Rewelacyjnie!
- No skoro tak długo spała, to musiało być dobrze - zaśmiał się tata wchodząc do kuchni a po chwili dodał podając mi bluzę - Zostawiłaś to w garażu.
- A no możliwe.
- Pewnie z tego pośpiechu. - dogryzał mi Dominik
- No wiesz, twój motor sam się nie zrobi! - jeden-zero
- Jasne.
- Dzieciaki, jadę na zakupy. Jedziecie ze mną?
- Tak!!! - krzyknęli Kamilek i Ania, wpadając do kuchni.
- Ja też jadę. - dodałam
- I ja.
- No to za 15 minut przed domem. - powiedział ojciec i wyszedł a ja ruszyłam w stronę swojego pokoju. Tam w szybkim tempie wybrałam ciuchy i ruszyłam do łazienki na poranną toaletę. Po tych czynnościach chwyciłam telefon i napisałam sms'a do Luke'a:
 Hej kochanie, jak tam mama ?
Zwinnym krokiem ruszyłam schodami w dół i wsiadłam do umytego samochodu. Czekając na rodzinę dostałam odpowiedz od Hemmings'a:
Siemka, wszystko, dobrze, właśnie jestem z chłopakami na zakupach. Zadzwonię do ciebie później. 
Odłożyłam telefon i w spokoju czekałam na zjawienie się wszystkich.
- To co wszyscy gotowi? - spytał ojciec
- Tak jest! - krzyknęła Ania
- Hmm jakoś czysty ten samochód - stwierdził rodziciel
- A to źle? - spytałam ze zdziwieniem
- Nie, no dobrze ale wydawało mi się że... a nie ważne. - powiedział i ruszyliśmy. Na jakieś większe zakupy ze względu na wielkość naszej wsi musieliśmy jeździć aż do Wrocławia, do supermarketów. Gdy dojechaliśmy na miejsce każdy z nas dostał przydział co ma kupić i się rozdzieliliśmy - ja poszłam z małym Kamilkiem. Kiedy tak przechodziliśmy między półkami, kierując się na słodycze wpadłam na kogoś. Gdy podniosłam wzrok chcąc przeprosić, spostrzegłam przede mną Luke'a, a za nim Ashtona, Caluma i Michaela.
- Co wy tu robicie? - spytałam zdezorientowana
- Przyjechaliśmy do Wrocławia po dokumenty na mistrzostwa świata, a przy okazji wpadliśmy na zakupy. A ty?
- Ja tylko zakupy! - zaśmiałam się
- Natalia, kto to? - spytał Kamil
- To jest Michael, Calum , Ashton i Luke.
- Czy to o nich tata z bratem rozmawiają? - spytał malec i tym oto sposobem nieźle mnie zgasił
- Ym, tak.
- To nie możemy z nimi rozmawiać, bo to debile!
- Ej! Nie mów tak - skarciłam brata
- Ale Dominik tak mówi.
- Dominik to mówi wiele rzeczy ale nie zawsze słusznych, na przykład jak mówił, że jesteś za mały na karuzele a okazało się że nie. I co? Nie miał racji.
- To pewnie ma to po tacie, bo mama często mówi,że tata nie ma racji.
- Tak z pewnością, a  teraz wkładaj słodycze do koszyka - zaśmiałam się a malec szybko zaczął wykonywać polecenie
- Pocieszne dziecko - skomentował Calum
- Tak, zwłaszcza jak coś knuje z Anką, wtedy to taka pociecha!
- Jak dziecko. - dodał Ash
- Dobra my będziemy szli. Do zobaczenia, kocham Cię - powiedział Luke i pocałował mnie odchodząc z chłopakami. Kiedy koszyk był pełny Kamil podszedł do mnie i zapytał
- Luke to twój chłopak?
- Wiesz mały to trochę skomplikowane.
- Na pewno nie, albo tak, albo nie nie ma innej opcji.
- Tak, ale nie mów na razie tacie.
- Czemu ?
- Bo się zdenerwuje.
- Ale powinien się cieszyć twoim szczęściem.
- Masz racje powinien - powiedziałam i zamilkłam widząc zbliżającą się rodzinne.

***

Komentarze miło widziane ;) / Roxy

sobota, 24 maja 2014

Rozdział 6 - Rozmowa z Liz

- Pani Hemmings się już obudziła. - powiedziała a wszyscy jak na rozkaz weszliśmy do sali, po chwili dodała - Ale nie wszyscy na raz góra 4 osoby a nie 9. Posłusznie wyszliśmy z sali zostawiając w niej Luke, bliźniczki i Pana Hemmingsa. Czekając tak przed salą wyliczałam ile mam czasu na powrót do domu. Po chwili z pokoju wyszła rodzinna a weszli Ash z Harrym, Calum, Michael'em chłopcy bardzo dobrze znali Liz, ponieważ mieszkali w jednej okolicy. A ja nie tracąc czasu wzięłam Luke'a na bok.
- Będę musiała zaraz jechać.
- Jasne, rozumiem. Nawet nie wiesz jak się ciesze, że przyjechałaś tu dla mojej rodziny.
- Przecież wiesz, ze nie mogłabym zasnąć po twoim telefonie.
- Ty nigdy nie możesz usiedzieć na miejscu jak coś się dzieje. - zaśmiał się
- Taki styl bycia. - powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać
- Przepraszam, że przeszkadzam... - powiedział Calum - ...ale Liz cie woła.
- Już idę. - rzekł Luke
- Nie ciebie, Natalie - zaśmiał się Hood
- No pięknie, kradnie mi serce a teraz matkę! - zaśmiał się Luke
- Bywa - odparłam i ruszyłam, do sali. kiedy weszłam usłyszałam cichy głos Liz
- Skarbie, nie wiem czy wiesz ale jesteś najlepszą rzeczą jak mogła przytrafić się Luke'owi
- Oj, dziękuje ale z tą najlepszą bym nie przesadzała. A jak się pani czuje?
- Wspaniale, najchętniej to już by stąd wyszła.
- To dobrze, że wszystko się udało.
- Twoi rodzice nadal nie wiedza.. - bardziej stwierdziła niż spytała
- Tak, ogólnie trochę się ostatnio skomplikowało ale postaram się już nie długo wszystko ustabilizować.
- Rozumiem, gratulacje dla ciebie i twojego brata, ostatni wyścig rozgromiliście konkurencje.
- Nie powinna Pani kibicować rodzinie i swojemu synowi?
- Oj tam czasami przyda mu się lanie, nie może cały czas wygrywać! - zaśmiała się, a ja poczułam jak dzwoni mi telefon. Pani Hemmings uśmiechnęła się i powiedziała - Leć bo jak się rodzice dowiedzą to będzie źle. Sama gdybym była twoja matką! - urwała
- Ma pani jeszcze bliźniaczki, nic straconego.
- Nie wywołuj lepiej wilka z lasu.
- No dobrze nich Pani zdrowieje
- Natalia tylko nie Pani, mów mi Liz
- Oczywiście Liz - powiedziałam wychodząc
- Co chciała moja mama? - spytał Luke na samym wstępie
- A coś taki ciekawski?
- Chce wiedzieć czy coś ci nagadała?
- Nie, twoja mam to najlepsza kobieta pod słońcem a teraz idę bo już 5:30 powiedziałam żegnając się ze wszystkimi i udałam się na parking pod szpital. Wyciągnęłam telefon i odebrałam telefon od Maćka.
- Co jest?
- Ogólnie to wszystko ok, koło zmienione, a samochód wyciągnięty tylko problem jest w tym, że potrzeba jakieś zapasowe koło włożyć do bagażnika i go umyć.
- Pff, gdzie jesteście?
- Jeszcze w lesie
- Ok, to za 50 minut u ciebie Maciek, tam coś wymyślimy.
- No spoko, a ty gdzie jesteś?
- Wyjeżdżam spod szpitala.
- I za 50 minut będziesz? - parsknął
- Ty chyba nie wierzysz w moje możliwości! - powiedziałam i rozłączyłam się. Droga minęła mi dość szybko, chociaż parę razy udało mi się zaklnąć na tych pojebanych tirowców. Gdy dojechałam na miejsce cała ekipa stała i czekała.
- No nieźle, ile ty jechałaś? - spytała Wiktoria
- Na pewno nie przepisowo - zaśmiałam się
- To zauważyłem - powiedział Konrad
- Dobra, to tak. Maciek, ty jedź do warsztatu do Kwasiczki, a my jedziemy do mnie to umyć
- O tej porze do warsztatu?
- Trudno, obudzisz ją.
- Jak mnie stłucze, to twoja wina - powiedział Maciek
- Jasne, jasne a teraz leć!
- Wisisz mi przysługę.
- Ta, jak zwykle - powiedziałam i spojrzałam na Wiktorie wsiadając do samochodu.

***

czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 5 - Jedna noc,a potrafi wyprowadzić człowieka z równowagi

- Kurna, co ty tu robisz, jest późno i jak ty tu się do jasne cholery dostałaś! - powiedział zdziwiony Luke a wszyscy spojrzeli w moją stronę
- Hej, też się ciesze, że cię widzę. I co z mamą? - spytałam
- Nadal jest na sali, ale jak...
- Motorem. - odparłam i przywitałam się z wszystkimi. Najbardziej, współczułam tym małym dziewczynką, stały przed salą operacyjną swojej mamy, a o jej chorobie dowiedziały się chwile wcześniej. To naprawdę musiało być dla nich ciężkie. Nie minęła chwila a z sali wyszedł lekarz i oświadczył iż operacja przebiegła pomyślnie a Pani Hemmings wkrótce powinna wybudzić się z narkozy. Radość zapanowała na korytarzu, wszyscy przytulali się i uśmiechali.
- Hej młode, a może pójdziemy na czekoladę zanim wasza mama się obudzi - spytałam dziewczynki. A one jak to na bliźniaczki przystało razem pokiwały głową i ruszyły biegiem do windy.
- Harry ty też chodź! - dodałam spoglądając na małego Irwina - Wam też coś wziąć ?
- Trzy latte karmelowe. - powiedział Calum a Ashton i Michael przytaknęli
- A ja poproszę, herbatę. - powiedział Pan Hemmings
- Już się robi. A ty Luke? - spytałam
- Ja.. pójdę z tobą. - powiedział lekko zamotany
- Okay, to chodź bo dzieciaki już prawdopodobnie okupują automat. - zaśmiałam się i ruszyłam przed siebie. Po chwili Hemmo złapał mnie za rękę i pocałował. Jak zwykle nawet w szpitalu nie odbyło się od wrzasków chłopaków na ten temat ale my wcale nie zwracaliśmy na nich uwagi. Kiedy już wzięliśmy całe zamówienia i wracaliśmy do pokoju w którym po operacji leżała Liz, mój chłopak kazał dzieciaka się ścigać a sam zatrzymał mnie na chwile i zapytał - Co powiesz ojcu i reszcie jak zapytają gdzie byłaś cała noc ?
- Naprawdę twoja mam leży w szpitalu a ty martwisz się co powie mój ojciec. - odparłam
- Nie chce żebyś przeze mnie miała kłopoty - powiedział czule
- Uwierz już je mam, Wiktoria z Konradem hasają po polach samochodem moich rodziców, a ja w nocy bez słowa pojechałam motorem i nikt nie wie gdzie. Jeśli oni nie odstawią samochodu to zgon jeśli im się uda to przetrwam i się wykręcę. Cała wiara w nich - zaśmiałam się
- No to chyba zgon. - zażartował
- Zgadzam się. - mając przeczucie, że ten dzień zapamiętam na długo. Gdy tylko doszliśmy usłyszeliśmy parę dziwnych teorii reszty ekipy.
- Hmm a gdzie to się tak długo było? - śmiał się Calum
- Az mi kawa wystygła. - wtórował mi Michael
- Oj dajcie sobie siana. - powiedział Lucas
- Hahah - odpowiedzieli chórem i wszyscy zaczęli się śmiać, a do mnie po raz trzeci tej nocy zadzwonił telefon.
- Co jest? - spytałam widząc, na wyświetlaczu Konrad
- Hej, mamy mały problem. - powiedział a za nim było słychać krzyk Wiki - Mały, serio mały!
- Domyśliłam się inaczej byś nie dzwonił. - rzekłam
- Ta bo wiesz jesteśmy, ym w sumie to nie wiem dokładnie gdzie i opona nam pękła.
- To ją zmień.
- Oj daj mi ją - usłyszałam Wiki
- Dobra, Wiktoria cie chce - powiedział i przekazał przyjaciółce telefon
- No hej kochana, jesteśmy w tym lesie, tam jak wyjeżdżasz na główna na Wrocław.
- Tym po prawej stronie ?
- Nie po lewej.
- Przecież tam jest takie błoto, że ja pierdole. Po co was tam pognało?!
- Wiesz nie jestem specjalistką w tych lasach tak jak ty. - powiedziała
- Brzmi to dziwnie ale wezmę to z komplement - odparłam. Bo miała racje, od małego włóczyłam się po tutejszych polach, lasach. Najpierw było to z nudy, ganialiśmy się tam z pistoletami czy coś a potem Dominik zaczął jeździć. W domu jeszcze wtedy nie miał toru więc zostawały leśne drogi.
- No ok, pękła  nam opona i przez to wpadliśmy w wielkie błoto, sami tego nie wypchniemy, potrzebna nam pomoc
- Kurwa to sobie poczekacie, bo ja mam do was godzinę drogi!
- Co? Gdzie ty jesteś?
- W szpitalu.
- W jaki co się stało?
- Z Luke'iem, jego mama miała operacje.
- O kurna, no nieźle ... szalona noc. - powiedziała
- Jak za dawnych czasów - zaśmiałam się a po chwili dodałam - Zaraz spróbuje wam załatwić pomoc narka - powiedziałam i rozłączyłam się.
- O co chodzi? - spytał Ashton
- Pojechali samochodem moich rodziców się przejechać a potem pękła im opona  i wpadli w wielkie błoto - zakończyłam
- Huh to fajnie. - odpowiedział
- I co zrobisz? - spytał Michael
- Po tym jak wszyscy się dowiedzieli, że jestem z Luke'iem to jedyna nadzieja w  Dawidzie lub Maćku. Kuba jest wielce obrażony, Bartek by się wykręcił bo jeszcze nie przywykł a Przemka nie ma co angażować bo teściowa jest u niego
- O to już wiedzą o was. - zaciekawił się się Andrew Hemmings
- Wszyscy oprócz najbardziej opornych. - skomentował Hood
- A czyli nadal nic nie wyjaśnione - powiedział ojciec Luke
- Dokładnie, dobra spróbuje do Maćka on ma lepszy samochód - powiedziałam i wykręciłam numer do przyjaciela
- Kurna, Natalia wiesz która godzina? - usłyszałam na powitanie
- Wiem, ale z Wiki mamy kłopoty. - odparłam
- Czemu mnie to nie dziwi. - zaśmiał się
- Oj nie bądź taki hej do przodu, ma prośbę, mógłbyś pojechać do tego lasu po lewej na wyjeździe na Wrocław.
-Co wy tam robicie?
- Nie my tylko ona i Konrad.
- To czemu ty nie pojedziesz ?
- Bo jestem w Ostrowie Wielkopolskim.
- Aaa.
- Tak wiem co myślisz ale jestem tam w szpitalu.
- Co się stało?
- Mama Luke.... Wiktoria ci opowie
- Skąd wiesz, że pojadę? - droczył się
- No błagam, oni są tam samochodem mojego ojca, wiesz co to będzie jak zobaczy brak auta i motoru.
- Dobra dobra już jadę.
- Weź ze sobą Dawida na wszelki wypadek.
- Ok, trzymaj się. - powiedział i rozłączył się. I w tym samym momencie podeszła do nas pielęgniarka z nowymi nowinami.

***

Ankieta została zaktualizowana dlatego nie wyświetlają się  wcześniejsze głosy ;( przepraszam. Ale wczoraj tak jak obiecałam wstawiłam Zwiastun, jak go oceniacie ?/ Roxy

piątek, 16 maja 2014

Rozdział 4 - Noc telefonów

Właśnie byłam na meczu Resovii, a ona miała piłkę meczową,  kiedy obudził mnie dźwięk telefonu. Spojrzałam  na zegarek była 3 nad ranem, kog to porąbało, spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam " Wiki", no świetnie to sobie wybrała porę na telefony.
- Co chcesz ? - warknęłam
- Nataliaaaa - powiedziała nisko, taką barwę głosu przybierała tylko kiedy wcale nie chciała czegoś przyznać
- Co się stało ? - spytałam, o tej porze dzwoniła tylko w nagłych przypadkach czyli tak raz na miesiąc. Nie no nie tak często.
- Hej - usłyszałam głos Konrada. Ocho no to się zaczyna.
- Hmmm zgaduje, że nie dzwonicie do mnie po właśnie zakończonym spacerku przy świetle zgaszonych lamp -  spytałam sarkastycznie
- Yyyy no nie, dzwonimy z małym pytanie - odparł
- Powiem ci tak jeśli dalej będziesz przeciągał tą rozmowę to perfidnie się wyłączę - rzekłam ziewając
- No ok, bo to dość dziwne pytanie - powiedziała Wiktoria
- No o co chodzi ?
- Pożyczysz auta ? - spytał Konrad
- Czekaj co ?! Czy ja dobrze rozumiem, że mam podwędzić ojcu auto bo wam się zachciało na jakieś przejażdżki jeździć ? Nie możesz wziąć od rodziców
- Moja mama mi nie da - powiedziała Wiki
- Mojej jest w naprawie - dodał Konrad
- Wiktorio Kot - powiedziałam. Widziałam jak nie nawiedzi jak się tak do niej zwracam - Mi nie pozwalają jeździć to co dopiero pożyczać wam !
- Chyba nikt się nie dowie oddam twojemu tacie rano - powiedziała stanowczo
- Ok niech ci będzie ale ono rano ma tu stać. Idę po kluczyki spotkamy się za 10 minut - rzekłam, zakładając bluzę. A to podobno ja jestem tą nie normalną .... ona jak już na coś wpadnie a zwłaszcza z tym debilem to już po mnie. Od małego wpakowywaliśmy się  w kłopoty, a potem zaczęli chodzić razem i było można to tak nazwać spokój. No a teraz to zaczęło  im się na mózg już chyba  rzucać. Szybko włożyłam trampki i po cichu wyszłam z pokoju i zeszłam do garażu. Chwyciłam kluczyki i szybko włączyłam otwieranie się bramy. Na szczęście moi rodzice mają twardy sen i się nie obudzili.
- Bierzcie je ale jeśli coś się stanie to was po prostu udupię - powiedziałam podając moim przyjaciołom kluczyki
- Jasne jasne - rzekł uradowany Konrad aż mu w oczach błysło. A znając ten rodzaj spojrzeń wiedziałam jedno - będą z tego kłopoty.
- Dziękuje - rzekła Wiki i weszła dołączyła do chłopaka, który już w nim siedział. Nie minęła chwila a ja stałam sama w pustym garażu. Postanowiłam nie tracić czasu i wrócić do łóżka żeby porządnie się wyspać. A tam wpadłam w objęcia morfeusza i .... znowu przeniosłam się na mecz Resovii, jakim cudem nie wiem ale czekałam na zagrywkę Pencheva, która miała decydować o zakończeniu meczu. Bułgar wyrzucił piłkę w powietrze i łomotnął z wielką siłą. Cała sala wstrzymała oddech a piłką poleciała w sam róg boiska. Wrzask jaki się roznosił po sali był niesamowity, wszyscy skakali, wiwatowali mistrzom. właśnie miano wręczać nagrodę MVP kiedy mój sen po raz kolejny przerwał wkurwiający dźwięk telefonu, myślałam, że zaraz komuś walne. Co to ja jakaś nocna dobra wróżka jestem, gdy jednak spojrzałam w stronę telefonu i zobaczyłam " Luke " wiedziałam, że to nie wróży niczego dobrego.
- Co jest ? - wypaliłam jak z torpedy odbierając telefon
- Hej, przepraszam, że tak późno ale nie wiem czy potem dałbym rade zadzwonić bo  moja mama wylądowała w szpitalu i chciałem Ci powiedzieć, że nie spotkamy się jutro tzn dziś.
- O boże Luke co się stało ?
- Moja mama potrzebowała od dłuższego czasu przeszczepu nerki. Oczywiście nikomu nic nie powiedziała ! Zemdlała dziś i ojciec zawiózł ją  do szpitala a tam lekarze stwierdzili, że natychmiastowo trzeba wykonać operacje. Podobno kogoś znaleźli i teraz dokonują przeszczepu. - powiedział a ja nie do końca wiedziałam co powiedzieć
- Luke, w jakim szpitalu leży ? - spytałam
-  No, w  Ostrowie, podobno jest pod opieką najlepszego lekarza
- Ok, jedz do niej ostrożnie na pewno wszystko będzie dobrze - rzekłam
- Mam nadzieje - powiedział i się rozłączył a ja już w tej chwil stałam w garażu, w skórzanej kurtce, ulubionych konwersach, koło swojego motoru z kluczykami i kaskiem w ręku. Powinnam cofnąć się i zostawić kartkę na lodówce, że wyszłam ale kto by wtedy o tym myślał. Odpaliłam motor i ruszyłam do szpitala mojej hmmm przyszłej teściowej ? Nie wiem jak ją nazwać ale w każdym razie nie to było wtedy w mojej głowie, chciałam jak najszybciej tam dotrzeć. Udało mi się to całkiem dobrze ponieważ po 55 minutach stałam już przed szpitalem. Szybkim krokiem udałam się na recepcje.
- Przepraszam gdzie leży Pani Hemmings ? - spytałam
- Pani z rodziny ? - odpowiedziała pytaniem na pytanie
- Tak, tak - odparłam szybko
- Jeszcze znajduje się na sali operacyjnej
- A gdzie ona jest ?
- Na drugim piętrze, jak wyjdzie pani z windy to w lewo i drugie drzwi po prawej.
- Dziękuje - powiedziałam i pobiegłam w podanym kierunku. Jazda windą wydawała mi się jakby trwała wiecznie, a korytarz ciągnął się nie ubłagalnie. Przed salą stali Ashton z młodszym bratem Harrym, Calum, Michael, Luke z tatą i bliźniaczkami ( Charlotte i Jessica ).

***

No i mamy kolejny rozdział ;) Jak się podoba ? Jeśli to czytasz to proszę skomentuj /Roxy

poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 3 - Dobra Nowina

Kiedy weszłam do warsztatu wszystko było już spakowane po dzisiejszym wyścigu. Zasady w rozgrywkach klubowych motocrossa wyglądają zupełnie inaczej niż w żużlu, tutaj każdy wyścig odbywa się gdzie indziej  tu nikt nie ma przewagi  boiska. A miejsca i kraje w których będą się odbywały zawody w danym sezonie są ustalane na początku roku, tory tworzone tydzień przed, tutaj każda sekunda jest na wagę złota. Teraz zapowiadała się przerwa w sezonie, dlatego wcale nie zdziwiło mnie snucie wielkich planów przez mojego brata na ten tydzień skoro miał  tylko tyle wolnego przed kolejnymi startami w klubie. Dla mnie te przerwy wcale nie są wielkim szczęściem ze względu na to iż za tydzień Luke jedzie na mistrzostwa świata ze swoją reprezentacją - Australią, a mój brat ten lepszy jeszcze nigdy nie dostał powołania do kadry. Na szczęście los był dla mnie chodź tak łaskawy, iż odczytał moje myśli i po chwili usłyszałam dzwonek telefonu Dominika.
- Dzień dobry...tak...rozumiem... oczywiście... nie ma sprawy... mam ekipę. - odpowiadał posłusznie na pytania mój brat - Dziękuje, do widzenia - zakończył  - Nie uwierzycie mam powołanie do kadry - powiedział. A ja zaczęłam się zastanawiać czy nie powinnam myśleć o czymś innym może takim nowym telefonie.
- To świetnie, rewelacja synu jestem dumny, pierwsze zawody są w Dani, musimy być tam już w czwartek wieczorem więc z rana gdzieś wyjedziemy - powiedział dumny ojciec. Tak dobrze słyszeliście wyjedziemy nie lecimy, ponieważ każdemu reprezentantowi kraju kluby organizowały przejazdy, Luke'owi i reszcie organizował Gorzów chodź Hemmings nie ścigał się dla Polski a my jako najmniejszy klub w całych zawodach nie mieliśmy na to kasy. Jak to mawiał zawsze tata Najmniejszy ale najlepszy. Nigdy nie rozumiałam tych jego złotych myśli zwłaszcza, że żyjemy w XXI wieku jest takie coś jak kredyt, dofinansowania a przecież zwycięstwa jego synka się zwrócą . Wiem jestem okropnie wredna ale taki mam charakter , panie euro poseł powinna ze ten tekst dostać Nobla.
- Też tak sądzę, ale czym jedziemy, tak, żeby się wszyscy zmieścili. - spytał Dominik
- Nic prostszego, weźmiemy busa, zmieści się do niego 8 osób. Hmm no tak a nas jest 9.  No trudno, nie pozwolę, żeby ktoś z was przegapił taką okazje, trochę nagniemy przepisy - odparł radośnie tata - No dobra zbieramy się nie mamy całej nocy - brawo ktoś w końcu zrozumiał brak sensu tego dialogu.
- Oj Natalia już wróciłaś! - zagadnął Kuba, który dopiero co zwrócił na mnie uwagę.
- Taa już mi lepiej - odparłam ściskając dłonie w pięści
- Spokojnie , on jest się po prostu jeszcze nie pogodził, dobrze będzie - usłyszałam szept Dawida. Był chyba jedynym tu który mnie wspierał. No może jeszcze Wiki, która mnie w to z lekka wpakowała. A reszta przyjaciół albo krytykowała albo milczała co doprowadzała mnie do szaleństwa. Kiedy tylko  ruszyliśmy samochodem do domu wyciągnęłam komórkę i napisałam do Caluma wiedząc, że jako jedyny ma na pewno naładowany telefon :
 Hej, nie uwierzycie, mój brat dostał powołanie :D Co oznacza, że jadę z nim do Dani :p Cieszycie się ? PS. Luke Kocham Cię.
 Gdy dojechałam do domu dostałam sms'a :
wow to super, wreszcie się nad nim zlitowali xD Nie możemy się doczekać skopania tyłka twojemu  bratu :p PS. A nas nie kochasz ?  - Ashton , Calum i Michael
Szybko odpisałam :
Hahaha tak was też debile xD A co do zlitowania to nie zapominajcie się że to mój brat, aż taki zły nie jest :) Dobranoc
 Rzuciłam telefon na łóżko a sama udałam się pod prysznic. Kiedy wychodziłam, usłyszałam kłótnie rodziców dobiegającą z kuchni.
- Naprawdę , czy ty jesteś nie poważny ? - spytała cicho mama
- Nie rozumiem w czym masz problem
- W czym ? Chcesz jechać do Dani z ósemką dzieci w busie z przyczepą na motor, twojego syna. No nie wiem pomyślmy, może nie pasuje mi, że oszczędzasz na rodzinie - podniosła głos matka
- Z cisz głos bo dzieciaki nas usłyszą - odparł tata
- Za późno - powiedziałam wchodząc do kuchni.
- O Natalia, czemu jeszcze nie w łóżku - ojciec próbował ratować się dość starym i nie aktualnym chwytem na zmienienie tematu
- Hmmm nie wiem może dlatego, że jest 21 - odparłam a po chwili dodałam - No to co na czym stanęła kłótnia , może pomogę - rzekłam. Tak wiem jestem chamska, zdaje sobie z tego naprawdę sprawę, ale już tego nie zmienię Ludzie się przyzwyczaili.
- Na tym, iż twoja matka twierdzi, że nie powinniśmy jechać busem - stwierdził ojciec sądząc, że przyznam mu racje. O nie nie tym razem
- I ma świętą racje , nie powinniśmy - powiedziałam, podjadając cukierki z miski
- Widzisz, nawet twoje 17 letnie dziecko to rozumie
- Nie mam jak teraz inaczej tego załatwić, musimy pojechać w ten sposób - upierał się ojciec
- W takim razie jedź z Dominikiem i weźcie Dawida lub Kubę i z głowy - odparła mama jak zwykle wymachując rękoma.
-  Co to to nie, pójdą wszyscy -upierał się tata. - Prawda Natalia ? - spytał tata a mama była już pewna wygrania kłótni ale czy nie za szybko ?
- Oczywiście, że wszyscy - odparłam
- Ale mówiłaś, że nie powinniście tak jechać a teraz mówisz, że wszyscy ?! - dziwiła się mama
- Masz racje nie powinniśmy ale jeśli nie mam innego wyjścia to musi być tak -  powiedziałam, wychodząc z kuchni. Bardzo dobrze zdawałam sobie sprawę z tego, że pojedziemy ale następnym razem mama naciśnie na ojca i będą lepsze warunki, jeśli będzie następny raz.  Zawsze tak było albo Dominik albo Ja ale w szczególności Ja decydowaliśmy o danych sytuacjach, mieliśmy po prostu dobre argumenty. Idąc tak w stronę swojego pokoju minęłam, nasze rodzinne zdjęcia i coś mnie tchnęło, gdzie podziała się ta zwariowana rodzina te dzieciaki latające po wsi, a za nimi biegał taki mały powsinoga - Piotrek, który w tym roku kończy 13 lat. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos reszty mojego rodzeństwa czteroletnich Ani i Kamila - Ej a co ty na to, żeby jutro zbudować bazę w ogródku - zafascynowany Kamil, pytał siostry a w moich oczach rozbłysły iskry na znak szatańskiego planu.

***

 Przepraszam, że nie dodałam jeszcze zwiastuna ale złośliwość rzeczy martwych, nie zna granic. W tym tygodniu będzie on już na 100%. Mam nadzieje, że rozdział się wam spodobał :) / Roxy

piątek, 9 maja 2014

Rozdział 2 - Zamieszania ciąg dalszy

- Od kiedy jesteście razem? - pytanie mojego brata huczało mi w głowie a ja nie potrafiłam w żaden prosty sposób mu na nie odpowiedzieć.
- Jakiś tydzień. - inicjatywę przejął Bartek, któremu ewidentnie było do śmiechu.
- To jeszcze nie tak dawno, bo już myślałem, że dowiaduje się na szarym końcu. - zaśmiał się.
- Nie, uwierz my też się dowiedzieliśmy przed chwilą. - powiedział Kuba szczerząc się w moim kierunku. Gdyby nie Dominik przyrzekam, że obiłabym mu tę gębę. Rozumiem mógł być lekko wkurzony, że nic nie wie w końcu znamy się już długo, zawsze mówiliśmy sobie wszystko, a z pewnością większość, no ale bez przesady to był cios poniżej pasa.
- Nie było wcześniej okazji żeby powiedzieć. - odparł Bartek, który wiedział, że zaraz wybuchnę.
- Tak musieli być bardzo zajęci sobą - podsumował wszystko Maciek, który także próbował mnie wkurwić.
- Dobra dajmy im trochę spokoju - odparła Wiktoria chcą dać mi trochę odetchnąć od wszystkich pytań. Byłam jej za to bardzo wdzięczna ale z drugiej strony nie dowierzałam jak mogła palnąć taką głupotę ładując mnie w jedno wielkie gówno. Gdy tylko znajdę chwile będę musiała jej to wygarnąć. Moje rozmyślenia przerwał głos ojca -Brawo synu zrobiłeś sobie całkiem dużą przewagę nad tym Hemmings'em - Cholera, Luke będę musiała z nim porozmawiać , przecie on to wszystko widział. Jak ja nienawidzę tego, wszystkiego czy ja naprawdę nie mogłabym mieć normalnego życie chodź raz. Odkąd pamiętam uwielbiałam wpadać w kłopoty, to była chyba jedna z moich rozpoznawalnych cech. Sąsiedzi często gadali, że ze mną same problemy były, są i będą. Wtedy nie wierzyłam teraz mogę przyznać im tą pierdolniętą racje. Nie zważając na wszystkich postanowiłam iść do niego teraz im szybciej tym lepiej.
- Gdzie idziesz - zaraz jedziemy do domu powiedział Dominik
- Przewietrzyć się - odparłam dość oschle bo na nic innego nie było mnie stać
- Czyżby mdłości - zadrwił  Kuba
- Czy ja o czymś nie wiem ?- spytał ojciec. No pięknie jesz cze jego tu brakowało.
 - Natalia jest z Bartkiem - odparł brat i posłał Malinowskiemu zabójcze spojrzenia
- O to świetnie, podwójne zwycięstwo dla zespołu
- Taaa - odparłam wychodząc. Kiedy tylko przekroczyłam próg tego zasranego warsztatu pędem ruszyłam w stronę warsztatu klubu Luke. Niestety nie było mi dane wejść tam po ludzku.
- Czego tu szukasz Białoszewska - zakpił zarządca klubu. W końcu należał do tej większej grupy ludzi nie doinformowanych.
- Twój popierdolony wychowanek zakradł się nam dziś do warsztatu - skłamałam
- Ta jasne - zaśmiał się
- Jak mnie do kurwy nędzy nie wpuścisz to pożałujesz - ciśnienie mi się podniosło a oczy jak w każdej takiej chwili zwężyły się do granic moich możliwości. W dzieciństwie razem z Wiki straszyłyśmy moimi oczami mocherowe berety, które przez to że nie chodzę do kościoła i oczy uważały mnie za diabła.
- Ok idź, ciekawe co osiągniesz - powiedział unikając mojego wzroku. Kiedy wparowałam do Warsztatu wszyscy ci " mechanicy" od siedmiu boleści patrzyli na mnie jak na zjawę. A ja dalej szybkim krokiem zmierzałam do pokoju z tyłu warsztatu. Po uchyleniu drzwi cała moja złość i wściekłość jakby wyparowała zobaczyłam czwórkę chłopków zachowujących się jak 5 latki na placu zabaw, a wśród tych roześmianych urwisów był mój chłopak.
- Hej - powiedziałam z uśmiechem będąc pewna jeszcze większej eksplozji radości a tego było mi trzeba. Jednak kiedy mnie zobaczyli ich miny lekko zrzedły, Michael, Ashton i Calum jakby na rozkaz ominęli mnie i wyszyli z pokoju zostawiając z Hemmmings'em.
- O co chodziło tam w warsztacie ? - spytał jak zwykle prosto z mostu i to w m nim lubiłam
- Właśnie po to przyszłam, bo oni wszyscy się dowiedzieli, że jesteśmy razem i Dominik pojawił się tak nagle i słyszał kawałek rozmowy, zaczął się dopytywać ... ja nie wiedziałam co powiedzieć i Wiki  próbując ratować sytuacje powiedziała że jestem z Bartkiem. No ale to już wiesz - powiedziałam na jednym tchu. Tak wiem może i wyszło to jak tłumaczenie się 3 latka własnej mamie ale on tak na mnie działał, przy nim stawałam się dzieckiem, które potrzebowało jego.
- I co teraz zrobimy ? - spytał czule
- Nie uwierzysz ale ten dzień jest na tyle porąbany, że chyba po raz pierwszy nie mam pomysłów - powiedziałam
-  Cholera gadanie z twoim bratem odpada, tak szybkie zerwanie z Bartkiem chyba też ... trochę nas Wiki wpakowała - skomentował
- Trochę ? To jakaś porażka. Ojciec też już wie więc coraz to trudniej będzie to odkręcać. Do tego jeszcze ta wasza odwieczna  walka -  ostatnie dwa słowa wypowiedziałam przewracając oczami
- Ej to oni zaczęli - usprawiedliwiał się Luke
- Jasne typowe ... - odparłam
- Damy rade po " chodź " z Bartkiem z tydzień a potem się rozstań i obiecaj, że w końcu powiesz bratu  - powiedział z uśmiechem
- Tak bardzo chcesz zatriumfować nad Dominikiem ? - spytałam
- Wcale nie - zaśmiał się
- Dobra ja, będę iść, zaczęły mi się już oficjalnie wakacje więc jutro we Wrocławiu ?
- Jasne - odparł
- To świetnie i jakoś w tygodniu wpadnę i zajmę się waszymi motorami bo patrzeć na tą waszych  pierdolniętych mechaników to znowu nie skończycie wyścigu - skomentowałam
- Czyżbyś miała zamiar pomóc konkurencji - podpuszczał mnie Hemmings
- Oj skończ - burknęłam i wyszłam.
- Wyjaśniłaś już sobie z  Lukasem ? - spytał ich szef. Miałam mu ochotę przypierniczyć bo wiem jak Hemmings nie lubi tego określenia ale tylko burknęłam - Tak, chciał podkraść ustawienia bo macie szurniętych mechaników - skwitowałam. Tak wiem przyczepiłam się do nich ale no sorry od czegoś oni tam są. Nie zamierzałam czekać aż wymyśli jakąś ciętą ripostę, więc wyszłam.
- Pogadaliście ? - zagadnął mnie Ash
-  Ta i już wszystko ustalone, mam nadzieje, że się w końcu wszystko zacznie układać - powiedziałam i ruszyłam przed siebie.  No ale cóż wszyscy wiemy " Nadzieją matką głupich "

***

Mam dla was wiadomość już w ten weekend pojawi się oficjalny zwiastun :) No i mała prośba jest was naprawdę dużo patrząc na statystyki, z czego się ogromnie cieszę ale miło by było jakbyście pod rozdziałami pisali swoje opinie. / Roxy

poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 1 - Żyj chwilą

Był 29 czerwca, właśnie zakończył się ostatni dzień wyścigów Ekstraklasy przed przerwą wakacyjną. Podium było już przygotowane na dzisiejszych zwycięzców, rozbrzmiał głos spikera i zaczęła się dekoracja. Kiedy na pierwsze miejsce wmaszerował mój brat, a obok niego jako szef zespołu stanął mój ojciec. Byłam naprawdę szczęśliwa i dumna z zespołu do którego należałam. Wokół zaczęły rozbrzmiewać brawa bo choć to nie był jeszcze koniec sezonu. Dominik uzbierał sobie dziś dużo punktów przewagi nad rywalami a konkretnie nad jednym, z którym walkę toczył odkąd pamiętam - Luke'iem Hemmings'em. Stojąc tam tak i przyglądając się wszystkiemu, poczułam na sobie czyjś wzrok i bardzo dobrze wiedziałam do kogo on należał. Siłą woli musiałam spojrzeć. Niebieskie tęczówki, największego przegranego w dniu dzisiejszym wpatrywały się we mnie z rozbawieniem na twarzy. Ja odwzajemniłam to uśmiechem i szybko odwróciłam wzrok, żeby nikt nie zobaczył nas razem i nie poznał naszej tajemnicy. Obok mnie Maciek, Przemek i Bartek, ścigający się w naszym zespole już szykowali się się na odpalenie silników na znak zwycięstwa. Za nimi stało dwóch mechaników - Dawid i Kuba z którymi tworze zespół naprawczy.
- Hej słyszałam, że wygraliśmy! - powiedziała Wiki która wróciła z praktyk z kancelarii prawniczej. A do zespołu przynależy z powodu braku ogarniania papierów przez mojego ojca.
- Ta wygrał, dobrze mu poszło. - odparłam
- Ale Luke dziś nie dojechał.- powiedziała ściszonym głosem, chociaż w takim hałasie i tak małe możliwości, żeby ktokolwiek coś podsłuchał.
- Nie dojechał, bo miał złe ustawienia motoru. Gdyby nie jego porąbana ekipa mechaników, to już dawno wydupczył by Dominika z podium. - rzekłam lekko ze złością
- Ej, bo pomyśle, że nie chcesz wygranej własnej ekipy. - zaśmiała się
- Nie to, że nie chce, ale rywalizacja powinna być równa a nie.
- Jasne, jasne bo ty to taka matka Teresa, przejmujesz się wszystkimi - skwitowała Wiktoria
- Oj, czepiasz się! - zaśmiałam się
- Natalia - usłyszałam wołanie Michaela, który jeździ razem z Lukiem w zespole.
- Tak? - spytałam zaciekawiona
- W pokoju w naszym warsztacie. - powiedział a ja skinęłam głowa i tyle mnie widzieli. Szybkim ale nie rzucającym się w oczy krokiem ruszyłam w stronę wyznaczonego mi celu. Kiedy weszłam do warsztatu rozejrzałam się i zobaczyłam totalny porządek, co oznaczało że oni nic tu nie robili, nie kminiłam jak zespół który ma rewelacyjnych kierowców zatrudnia tak beznadziejnych mechaników.
- Hej piękna! - usłyszałam za sobą cichy głos mojego chłopaka.
- Cześć brzydki. - rzuciłam i czule pocałowałam go w policzek.
- Ja brzydki? - oburzył się - Pożałujesz tego. - powiedział i wziął przyparł mnie do ściany, żebym nie uciekła i zaczął łaskotać.
- Dobra, będę grzeczna, przestań , proszę! - starałam wydusić z siebie
- Powiedz, że jestem najlepszy. - droczył się
- Nie!
- Nie? - spytał i zaczął znowu mnie łaskotać
- No dobra dobra Luke, jesteś najlepszy! - powiedziałam ledwo łapiąc wdech gdy wtedy mój oprawca puścił mnie i podniósł z podłogi, ponieważ w czasie ataku wylądowałam na niej. Oparł delikatnie mnie o ścianę i zaczęliśmy się całować. Nie potrwało to jednak długo, bo do warsztatu wparowali Ashton i Calum, dwaj kierowcy z zespołu a także najlepsi przyjaciele Heminngs'a.
- Co tu się wyprawia! - krzyknął wyraźnie rozbawiony Calum
- To nie dla dzieci. - skwitował Ashton i po chwili dodał - Już zabieram juniora.
- Odezwał się dorosły, o niecałe dwa lata starszy, a już się rządzi. - rzekł Calum
- Każda chwila się liczy. - podsumował Ashton
-  A Natalia, gratuluje wygranej. - powiedział Luke
- To nie mi gratuluj. - powiedziałam z przekąsem, bo dobrze wiedziałam że w życiu nie pójdzie do mojego brata.
- Tobie gratuluje jako szefowi zespołu mechanicznego, jemu też tam pogratuluje kiedyś.- powiedział dumny z siebie, że wybrnął z sytuacji, a wszystkim dookoła szczęki opadły. Czyżby powiedział właśnie, że dla mnie pójdzie do mojego brata i jak człowiek mu pogratuluje, zakopując przy tym topór wojenny. Nie do końca wierzyłam w to co słyszę, ale to chyba dobrze, że tak na niego działam, pojawia się tylko pytanie, jak zareaguje Dominik.
-  Dobra chłopaki ja się zmywam bo mnie zaraz będą szukać! - rzekłam żegnając się z nimi i wychodząc. Po drodze do swojego stanowiska warsztatu na torze, wpadłam na uśmiechniętego Michaela. Czyżbym o czymś nie wiedziała? Przebrnęło mi przez myśl, ale długo nie mogłam nacieszyć się dobrym humorem. Kiedy weszłam tylko do pomieszczenia wgapiało się we mnie trzy pary wściekłych oczu należących do Kuby, Maćka i Przemka. Obok nich stał przybity Bartek, Dawid bojący spojrzeć się w moją stronę i Wiki której wzrok gdyby umiał pocieszać to właśnie by to zrobił.
- Powiesz tym mi kiedy zamierzałaś nam powiedzieć ? - spytał wyraźnie zdenerwowany Kuba
- Ale o czym?
- O tym, że ten cały Hemmings to twój chłopak!- wykrzyczał. Cholera już wiem dlaczego wszyscy mają takie miny. Temat Luke'a był tu tylko i wyłącznie tematem do kpin. A to dlatego, że chłopcy jako mali gówniarze, będąc jeszcze w lidze juniorskiej o coś się po przytykali, jakiś wyścig, ale prawdopodobnie sami nie wiedzą o co dokładnie i teraz są wielkimi wrogami, tworząc dwie osobne ekipy.
- A co was obchodzi co robię po robocie. - powiedziałam wiedząc, że tłumaczenie na nic się nie zda.
- Ogólnie to nic, ale mogłabyś chociaż powiedzieć! Z resztą serio? Nie ma więcej chłopaków na ziemi tylko on, że musiałaś wybrać jego. - powiedział Przemek
- A co na to Dominik? On też nie wie? Pewnie będzie prze szczęśliwy - burknął Maciek.
- Dominik tu, Dominik tam, co ja muszę się mu z wszystkiego wygadywać! - krzyknęłam.
- Czyli nie wie? - spytał Kuba.
- Nie, Dominik nie wie - fuknęłam.
- Czego nie wiem? - usłyszałam niski głos mojego brata z plecami. Cholera ja to mam szczęście
- Ugh, bo.. - zaczęłam, gdy do warsztatu weszli Ashton, Calum, Luke i Michael.
- Hmm? - ponaglał moją odpowiedz nie zwracając uwagi na nich. Musiałam szybko myśleć, nie mogłam powiedzieć mu tego w ten sposób, od zawsze się o mnie troszczył, chciał jak najlepiej. byliśmy zżyci a to w tej chwili by go załamało i jeszcze dowiedziałby się jako ostatni. Nie z tego byłaby ostra drama. Myśl dziewczyno, myśl. Wtedy moją niepewność przerwał głos Wiktorii - Oj no już nie wytrzymam ona i Bartek są razem - jej słowa odbijały się w mojej głowie nie miłosiernie. Co ona do cholery powiedziała?!
- Naprawdę? To super! - zaczął brat a potem zwrócił się w stronę Ashtona, Caluma, Michaela i Luka, którzy stali jak wryci widząc co się przed chwilą wydarzyło. - Czego chcecie?
- Przyszliśmy pogratulować. - powiedział najprzytomniejszy z nich Michael/
- Dzięki. -  odparł mój brat a tamci spojrzeli jeszcze po mnie i wyszli. Fakt, że się do siebie w ogóle odezwali powinien dawać mi wiele radości ale obecna sytuacja w życiu na to nie pozwalała. Byłam zaskoczona, zdołowana i jeszcze najgorszy był fakt, że Wiki nie wiedząc o niczym na mojego "chłopaka" z całej ekipy wybrała właśnie Bartka. Chłopaka, który naprawdę się we mnie bujał.

***

Hej :)
No to mamy pierwszy rozdział, yay ! :) Jak wam się podoba? 
Piszcie w komentarzach swoje odczucia, chcę znać nawet te negatywne!
Jestem otwarta na krytykę
Roxy xx ♥

niedziela, 4 maja 2014

Prolog

Głos budzika roznosił się już po całym pokoju . Dzień który dla każdego nastolatka był nocna zmorą, zbliżał się nie ubłagalnie - czas zacząć nowy rok szkolny. Szybkim ruchem ogarnęłam całą siebie i zwartym krokiem ruszyłam na przystanek, gdzie spotkałam się z przyjaciółką, jej chłopakiem - Konradem oraz Justyną, dziewczyną z mojej szkoły, która patrzyła w moim kierunku jakby zobaczyła ducha. Konrad także nie był dłużny i jego oczy błądził po mnie przez cały czas. Prawdopodobnie zastanawiał się, jakie emocje towarzyszyły wczorajszemu wieczorowi, w którym to ogień  i woda miały się spotkać. Ja postanowiłam jednak, że nie będę nie potrzebnie odpowiadać na jeszcze nie zadane pytania i strzępić języka. Na szczęście na autobus czekać długo nie było trzeba. Kiedy tylko cała czwórka wsiadła do pojazdu wszystkie oczy spojrzały na mnie i Wiki, jednak nikt nie zadawał żadnych pytań tylko w milczeniu przyglądali się nam. W szkole było dokładnie to samo, tony wpatrzonych w nas oczu, jakby chcieli się upewnić ze istniejemy.
- Widzisz ich? - zaśmiała się przyjaciółka - Jesteśmy zjawiskiem.
- Tak, wielkim. - odparłam niewyspana
- Aż tak źle było wczoraj? - spytała wyraźnie zmartwiona
- Nie, no wiesz, parę nietaktownych odpowiedzi i lekkie spiny, zawsze mogło być gorzej. - powiedziałam i udałam się do klasy. ponieważ zadzwonił dzwonek oznaczający pierwszą lekcje - angielski. Nasza nauczycielka siedział już w klasie i przeglądała jakieś klasówki kiedy usiedliśmy .
- No dobrze to sprawdźmy listę - powiedziała - Patryka widziałam, Białoszewska jest na ...
- Jestem - przerwałam nauczycielce, a ta jak oparzona podniosła głowę, kiedy tylko usłyszała mój głos. Zaczęła rozglądać się po klasie, spojrzała na kalendarz, na Wiktorię która siedziała koło mnie a jej oczy błądzimy po przestrzeni klasy.
- Jest dopiero 8 września  przecież was miało nie być. -stwierdziła zdezorientowana - Zawsze wracałyście do szkoły dopiero na październik. Co się stało?  Albo nie poczekajcie sprawdzę listę do końca i mi wszystko opowiecie - powiedziała a listę sprawdzała jakby chciała pobić rekord świata. - No to opowiadajcie - rzekła a my spojrzałyśmy z Wiktoria na siebie i zaczęłyśmy opowiadać swoja historie...
***

Hej :)
Zdaję sobie sprawę że to dopiero prolog, ale mam nadzieję, że się Wam spodoba, oraz zachęci do dalszego czytania ;) 
Roxy xx ♥

Bohaterowie

 Z góry zaznaczę, że przedstawienie postaci odbywa się z perspektywy głównej bohaterki, żebyście ją lepiej poznali. :)






 Hejka ;) Ta na górze to ja - Natalia Białoszewska. Siedemnastoletnia wariatka, mieszkająca z rodziną  na odludziu,zwanym Sarminów, około 10 km od Wrocławia. Moja mama nie pracuje natomiast ojciec ma mały klub motocrossowy w którym ja robię za mechanika. Mój straszy brat - Dominik - jest jednym z zawodników. Mam jeszcze dwóch braci i siostrę - Piotrek (13), Kamil (4), Ania (4). Wszystko było by fajnie, gdyby nie fakt, że ... Nie, nie będę zdradzać historii, wszystkiego dowiedziecie się w swoim czasie. To teraz przejdźmy do reszty osób.



Wiktoria Kot, o tej dziewczynie mogłabym pisać powieści ale postaram się jej opis skrócić. Jest moją najlepszą przyjaciółką od zawsze i w sumie jedyną, reszta to sami chłopacy. Tak jak ja ma siedemnaście lat a w klubie ojca jest prawnikiem. Tak dobrze czytacie nie skończyła jeszcze liceum a już ma prace jako prawnik, a co najlepsze w tym samym czasie jest na stażu u sławnego prawnika Johna Clifforda. Jak dla mnie to wow, ale ona by to określiła jednym słowem - yolo.



A to jest właśnie Dominik, mój dwudziestoletni brat, gdy zmywa naczynia. Jednak nie myślcie sobie, że zdarza się to często, rzekłabym że raz na ruski rok. Ma on dwie pasje: jedną jest motocross a drugą nienawiść do Luke'a Hemmings'a i jego paczki. Jeśli nienawiść można nazwać pasją, którą "zaraził" mego ojca. Nie miałabym nic przeciwko tej "pasji "gdyby nie fakt, że Luke jest moim chłopakiem i właśnie w ten sposób zaczyna się cała historia. Szlak, miałam nie zdradzać szczegółów. No trudno to idźmy dalej.



A o to Luke, trochę już o nim słyszeliście ale może dopełnię. Ma dwadzieścia jeden lat i mieszka z rodziną i przyjaciółmi w Ostrowie Wielkopolskim. Hemmings jest Australijskim kierowcą motocrossowym, ścigającym się w jednym z polskich klubów. Z wzajemnością darzy nienawiścią mojego brata, od czasu kiedy... no właśnie nikt nie wie od kiedy dokładnie, bo większość nawet nie wie o co im poszło, ale tak mniej więcej mieli po 8 lat. I do tej pory są zażartymi wrogami tworząc swoje "bandy" i nawzajem walcząc między sobą. Prawdopodobnie nie zrozumiecie ich toku rozumowania, ale uwierzcie ja też. Hmm, przejdźmy teraz do jednego z "bandy " brata, będę tak skakać z jednych na drugich ;)


Maciek Kucharski ma dwadzieścia lat i ściga się w klubie mojego ojca. Mieszka na tej samej wsi co my, więc często widzę go na śniadaniu. Jest jednym z niewielu znajomych mojego brata, który twierdzi, iż do Luke, Ashton'a, Calum'a i Michael'a (reszty wrogów mego brata) nic nie ma. No ale wiadomo, przy ludziach się nie przyzna przecież to facet.


Ashton Irwin - dziewiętnastoletni australijski kierowca motocrossowy, jeżdżący dla polskiego klubu. Do Polski przeprowadził się wraz z młodszym bratem - Harrym (8) a ich rodzice zostali w rodzinnym kraju. On tak jak Calum i Michael próbuje utrzymywać przyjaźń z klubem brata, ale ewidentnie druga strona nie jest skłonna odpuścić. Jak tak patrze na to zdjęcie to muszę przyznać, że sexsownie wygląda w okularach. 


Bartek Szymański - ha! ten dwudziestolatek nieźle nam namiesza w historii, więc przyzwyczajcie się do niego. Jeździ dla klubu mego taty. Znamy się już naprawdę długo, pewnie dlatego, że mieszkami na wsi która liczy 60 osób, ale mniejsza z tym. Jedno jest pewne, nie ważne ile błędów popełnił, jest moim najlepszym przyjacielem.


Calum Hood - wariat, wariat i jeszcze raz wariat. Nie będę się już powtarzać gdzie jeździ i kim jest z narodowości, bo wszystkie nie polskie nazwiska w opowieści pochodzą z tego samego kraju - Australii. Jedyne co powinnam wspomnieć to fakt iż ma osiemnaście lat i próbuje utrzymywać przyjaźń z klubem mego ojca. 


 Kuba Malinowski ma dziewiętnaście lat i pracuje jako mechanik w klubie mojej rodziny. Był, a może jest moim kumplem, nie wiem. Pewne jest to, że nieźle namiesza i zdenerwuje. Sam fakt znoszenia go w warsztacie jest okropny. Musze wziąć porządny wdech, bo to wszystko potrafi doprowadzić do szału.


Michael Clifford - ostatni z grupki Hemmingsa. Ma dwadzieścia dwa lata, ale fakt iż jest najstarszy, na prawdę nie czyni go odpowiedzialnym, uwierzcie na razie na słowo. Jego ojciec jest sławnym prawnikiem u którego w tej chwili Wiktoria ma praktyki. Większość z was robi prawdopodobnie w tej chwili coś w stylu "aaaa to dlatego je ma" i macie świętą racje, zagadka wyjaśniona. :)


Została nam już ostatnia postać a konkretniej główny kierownik zamieszania .. nie no żartuje ktoś kto by go znał i to czytał właśnie by się opluł ze śmiechu. Dawid Kasprzak to najcichsze dwudziestodwuletni letnie dziecko pod słońcem. Chłopak jest opiekuńczy, troskliwy i spokojny. Zapytacie pewnie wiec, co robi w opowieści ? Więc, jest mechanikiem. Ze względu na dwa kroki do jego domu, strzeliłam mu dziś taką sweet focie.

O mnie

Mam 17 lat. Uwielbiam siatkówkę, One Direction i 5 Seconds Of Summer. Interesuje się dziennikarstwem. A w przyszłości będę komentatorem sportowym ^^