Gdy dojechaliśmy pod urząd w Poznaniu
wszystko działo się strasznie szybko, zamykanie samochodu,bieg, nawet nie wiem
czy przebiegliśmy na zielonym czy czerwonym, nie to było wtedy ważne. Budynek
do którego weszliśmy był wielki, posadzka była już wypolerowana, panie
sprzątaczki odnosiły ostatnie filiżanki z kawą pracowników, ogólnie panowała
błoga cisza. W pomieszczeniu znajdowała się tylko jedna urzędniczka, która
składała jakieś dokumenty, wyglądała na bardzo młodą, może z dwadzieścia dwa
lata.
- Dzień Dobry, PZM poinformował mnie, że.. - zaczęłam
- Dzień dobry, niestety już zamykamy. -
powiedziała oschle
- Rozumie, ale dokumenty muszą być na .. - kontynuowałam
- Już zamykamy, nie rozumie Pani. - po raz
kolejny przerwała mi, bezczelnie
- Słyszałam, ale parę minutek może mi
chyba Pani poświęcić? - powiedziałam ledwo utrzymując nerwy
- Niestety nie mogę , mój czas pracy się
zakończył.
- Słucham ? - spytałam
- Mój czas pracy.
- Tak tak słyszałam. - idiotka.
- To po co Pani się pyta? - zapytała obruszona. W tej chwili przestałam wierzyć w ludzkość.
- Powiem tak. Chyba Pani na tej pracy nie
zależy, bo podejście do klientów ma Pani rewelacyjne, a teraz dokumenty poproszę.
-A myśli Pani, że ja tu jestem od
wyczekiwania aż łaskawie Pani je przyjdzie odebrać? Chyba mówiłam, że zamknięte.
- Ja też Pani chyba coś mówiłam, te
dokumenty chce tu widzieć za chwile inaczej porozmawia sobie z Pani kierownikiem
- Kierownika nie ma bo jego czas pracy
się skończył.
- Myślę, że jak się dowie co się wyprawia
w urzędzie to przyjedzie. - fuknęłam
- A co Pani jakaś nadzwyczajna jest, że godziny
nie obowiązują? - odpowiedziała. Gdyby nie fakt, że przy opanowaniu utrzymywały
mnie tylko trzy wdechy i trzy wydechy to już dawno dostałaby ode mnie w twarz.
- Tak, jestem nadzwyczajna. Teraz proszę
przynieść mi dokumenty.
- Najpierw muszę je wypełnić.
- To jeszcze to nie jest zrobione?
- No nie, nie było takiej potrzeby.
- Słucham? Jak to nie było potrzeby! - wydarłam się, a echo niosło mój głos jeszcze z dobrą minute
- No tak, potrzebuje informacji od Pani. Jak miała je sam wypełnić? - mówiąc to wytrzeszczyła swoje zielone oczy
- Dobrze, jakich informacji ?
- Imię, nazwisko, data urodzenia, miejsce
zamieszkania, gdzie Pani pracuje, jako kto, kolor oczu, cechy szczególne itp.
- Przecież ma Pani takie informacje w
systemie.
- Niestety system się zawiesił, trwają
naprawy, a i nie wiem czy wspomniałam. Potrzebuje te informacje na temat każdego uczestnika. - powiedziała a ja w myślach przeklęłam ten
dzień, już chyba nie mogło być gorzej. Zacisnęłam jednak zęby i zaczęłam
wszystko podawać. Całą tą uzupełniankę skończyliśmy po godzinie ponieważ, ta
urocza urzędniczka nie umiała napisać brązowy i wyskakiwał jej błąd, a ona
próbowała kłócić się z komputerem, że pisze się "bronzowy". Później
wcale nie było prościej. Gdy już wydrukowała oznajmiła mi szyderczo:
- Ale Pani nie może tego odebrać.
- Że kurwa co? - nie panowałam już na
słownictwem
- No po prostu, nie jest Pani pełnoletnia.
- Przepraszam bardzo, należę do zespołu,
jestem szefem oddziału mechanicznego i nie mogę odebrać dokumentów? - to już lekka przesada.
- Ja nie wiem gdzie Pani należy... ale tak - odparła jak gdyby nigdy nic
- W tej chwili chce numer do Pani szefa -
powiedziałam, miarka się przebrała ta denerwująca kobieta, przechodziła
wszelkie moralne granice.
- Bardzo proszę. - wyciągnęła wizytówkę do
swojej szefowej. No świetnie kolejna baba. Wykręciłam numer i usłyszałam przemiły
głosik po drugiej stronie słuchawki
- Słucham?
- Dzień dobry, ja chciałabym złożyć
skargę na Pani pracownice, siedzę w urzędzie od półtora godziny i nie mogę
odebrać dokumentów, do tego Pani Witkowska - przeczytałam szybko na plakietce
kobiety - jest wulgarna do mojej osoby.
- Jej, naprawdę przepraszam, ta Pani
pracuje u nas od dwóch dni. Oczywiście porozmawiam z nią i załatwię sprawę.
Mogłaby Pani dać mi ją do telefonu.
- Bardzo proszę. - powiedziałam i
wyciągnęłam telefon w stronę urzędniczki uśmiechając się fałszywie.
- Tak rozumie, tak, oczywiście. - słychać
było tylko jak odpowiada szefowej. Kiedy się rozłączyła, szybko podała mi
dokumenty i z wielkim uśmiechem na twarzy życzyła mi miłego dnia. Coś było w
tym nie tak ale nie zastanawiałam się długo i wyszłam z urzędu z Piotrkiem,
który cały czas milczał. Gdy wsiedliśmy do samochodu zgodnie stwierdziliśmy, że
czas pojechać do Mc'Donalds. Gdy już się najedliśmy ruszyliśmy w dalszą podróż.
Jadąc samochodem mieliśmy wyśmienity humor i śpiewaliśmy na cały głos piosenki,
ale gdy tylko wyjechaliśmy z Poznania brat przerwał nasze wygłupy.
-Nie no teraz mi nie powiesz, że mam jakieś przewidzenia, ten samochód jechał za nami w tamtą stronę.
- Ten sam model? Czy ta sama rejestracja? - zaśmiałam się
- Nie wiem, nie pamiętam tamtej
rejestracji ale on jest jakiś dziwny. - odparł zaniepokojony
- Jasne młody, masz zakaz oglądania
filmów kryminalnych szkodzą ci na zdrowie - zaśmiałam się
- Śmiej się śmiej, ale z nim jest coś nie
tak. Tak samo jak z tą babą z urzędu.
- A weź mi nawet o niej nie mów, jakaś
chora psychicznie, o patrz ten śledzący nas samochód postanowiła nas wyprzedzić
- zaśmiałam się ale w momencie zaniemówiłam z przerażenia. O kurwa.
***
Hej ;3
Tak jak obiecała wcześniej Roxy, która serdecznie Was pozdrawia <3
wstawiam kolejny rozdział. Przepraszam że tak późno. Obowiązki.
Kolejny rozdział pojawi się w następny weekend :)
Do zobaczenia / Wiktoria :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz