niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 11 - Biurokracja

Gdy dojechaliśmy pod urząd w Poznaniu wszystko działo się strasznie szybko, zamykanie samochodu,bieg, nawet nie wiem czy przebiegliśmy na zielonym czy czerwonym, nie to było wtedy ważne. Budynek do którego weszliśmy był wielki, posadzka była już wypolerowana, panie sprzątaczki odnosiły ostatnie filiżanki z kawą pracowników, ogólnie panowała błoga cisza. W pomieszczeniu znajdowała się tylko jedna urzędniczka, która składała jakieś dokumenty, wyglądała na bardzo młodą, może z dwadzieścia dwa lata.
- Dzień Dobry, PZM poinformował mnie, że.. - zaczęłam
- Dzień dobry, niestety już zamykamy. - powiedziała oschle
- Rozumie, ale dokumenty muszą być na .. - kontynuowałam
- Już zamykamy, nie rozumie Pani. - po raz kolejny przerwała mi, bezczelnie
- Słyszałam, ale parę minutek może mi chyba Pani poświęcić? - powiedziałam ledwo utrzymując nerwy
- Niestety nie mogę , mój czas pracy się zakończył.
- Słucham ? - spytałam
- Mój czas pracy.
- Tak tak słyszałam. - idiotka.
- To po co Pani się pyta? - zapytała obruszona. W tej chwili przestałam wierzyć w ludzkość.
- Powiem tak. Chyba Pani na tej pracy nie zależy, bo podejście do klientów ma Pani rewelacyjne, a teraz dokumenty poproszę.
-A myśli Pani, że ja tu jestem od wyczekiwania aż łaskawie Pani je przyjdzie odebrać? Chyba mówiłam, że zamknięte.
- Ja też Pani chyba coś mówiłam, te dokumenty chce tu widzieć za chwile inaczej porozmawia sobie z Pani kierownikiem
- Kierownika nie ma bo jego czas pracy się skończył.
- Myślę, że jak się dowie co się wyprawia w urzędzie to przyjedzie. - fuknęłam
- A co Pani jakaś nadzwyczajna jest, że godziny nie obowiązują? - odpowiedziała. Gdyby nie fakt, że przy opanowaniu utrzymywały mnie tylko trzy wdechy i trzy wydechy to już dawno dostałaby ode mnie w twarz.
- Tak, jestem nadzwyczajna. Teraz proszę przynieść mi dokumenty.
- Najpierw muszę je wypełnić.
- To jeszcze to nie jest zrobione?
- No nie, nie było takiej potrzeby.
- Słucham? Jak to nie było potrzeby! - wydarłam się, a echo niosło mój głos jeszcze z dobrą minute
- No tak, potrzebuje informacji od Pani. Jak miała je sam wypełnić? - mówiąc to wytrzeszczyła swoje zielone oczy
- Dobrze, jakich informacji ?
- Imię, nazwisko, data urodzenia, miejsce zamieszkania, gdzie Pani pracuje, jako kto, kolor oczu, cechy szczególne itp.
- Przecież ma Pani takie informacje w systemie.
- Niestety system się zawiesił, trwają naprawy, a  i nie wiem czy wspomniałam. Potrzebuje te informacje na temat każdego uczestnika. - powiedziała a ja w myślach przeklęłam ten dzień, już chyba nie mogło być gorzej. Zacisnęłam jednak zęby i zaczęłam wszystko podawać. Całą tą uzupełniankę skończyliśmy po godzinie ponieważ, ta urocza urzędniczka nie umiała napisać brązowy i wyskakiwał jej błąd, a ona próbowała kłócić się z komputerem, że pisze się "bronzowy". Później wcale nie było prościej. Gdy już wydrukowała oznajmiła mi szyderczo:
- Ale Pani nie może tego odebrać.
- Że kurwa co? - nie panowałam już na słownictwem
- No po prostu, nie jest Pani pełnoletnia.
- Przepraszam bardzo, należę do zespołu, jestem szefem oddziału mechanicznego i nie mogę odebrać dokumentów? - to już lekka przesada.
- Ja nie wiem gdzie Pani należy... ale tak - odparła jak gdyby nigdy nic
- W tej chwili chce numer do Pani szefa - powiedziałam, miarka się przebrała ta denerwująca kobieta, przechodziła wszelkie moralne granice.
- Bardzo proszę. - wyciągnęła wizytówkę do swojej szefowej. No świetnie kolejna baba. Wykręciłam numer i usłyszałam przemiły głosik po drugiej stronie słuchawki 
- Słucham?
- Dzień dobry, ja chciałabym złożyć skargę na Pani pracownice, siedzę w urzędzie od półtora godziny i nie mogę odebrać dokumentów, do tego Pani Witkowska - przeczytałam szybko na plakietce kobiety - jest wulgarna do mojej osoby.
- Jej, naprawdę przepraszam, ta Pani pracuje u nas od dwóch dni. Oczywiście porozmawiam z nią i załatwię sprawę. Mogłaby Pani dać mi ją do telefonu.
- Bardzo proszę. - powiedziałam i wyciągnęłam telefon w stronę urzędniczki uśmiechając się fałszywie.
- Tak rozumie, tak, oczywiście. - słychać było tylko jak odpowiada szefowej. Kiedy się rozłączyła, szybko podała mi dokumenty i z wielkim uśmiechem na twarzy życzyła mi miłego dnia. Coś było w tym nie tak ale nie zastanawiałam się długo i wyszłam z urzędu z Piotrkiem, który cały czas milczał. Gdy wsiedliśmy do samochodu zgodnie stwierdziliśmy, że czas pojechać do Mc'Donalds. Gdy już się najedliśmy ruszyliśmy w dalszą podróż. Jadąc samochodem mieliśmy wyśmienity humor i śpiewaliśmy na cały głos piosenki, ale gdy tylko wyjechaliśmy z Poznania brat przerwał nasze wygłupy.
-Nie no teraz mi nie powiesz, że mam jakieś przewidzenia, ten samochód jechał za nami w tamtą stronę. 
- Ten sam model? Czy ta sama rejestracja? - zaśmiałam się
- Nie wiem, nie pamiętam tamtej rejestracji ale on jest jakiś dziwny. - odparł zaniepokojony
- Jasne młody, masz zakaz oglądania filmów kryminalnych szkodzą ci na zdrowie - zaśmiałam się
- Śmiej się śmiej, ale z nim jest coś nie tak. Tak samo jak z tą babą z urzędu.
- A weź mi nawet o niej nie mów, jakaś chora psychicznie, o patrz ten śledzący nas samochód postanowiła nas wyprzedzić - zaśmiałam się ale w momencie zaniemówiłam z przerażenia. O kurwa.

***

Hej ;3
Tak jak obiecała wcześniej Roxy, która serdecznie Was pozdrawia <3 
wstawiam kolejny rozdział. Przepraszam że tak późno. Obowiązki.
Kolejny rozdział pojawi się w następny weekend :) 
Do zobaczenia / Wiktoria :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie

Mam 17 lat. Uwielbiam siatkówkę, One Direction i 5 Seconds Of Summer. Interesuje się dziennikarstwem. A w przyszłości będę komentatorem sportowym ^^