poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 14 - Powrót do domu

Szłam, a może raczej biegłam za Ashton'em który narzucił zawrotne tępo. Gdy doszliśmy przed garaż stała tam oparta o bramę wjazdową duża szyba. Wyglądała mi na sklepową i na taką się okazała, ponieważ widniał jeszcze napis Biedronka.
- Mamy tylko to, ale jeśli dobrze ją ucięli to włożylibyśmy ją tak, żeby pasowała i wszystko było dobrze.
- Myślisz, że się nie zorientują jak zobaczą naklejkę z biedronki? - odparłam sarkastycznie
- Spokojnie, to usuniemy. - zapewnił mnie Michael
- W takim razie, nie mam innego wyjścia. Pomóc wam w czymś? - spytałam
- Nie, to znaczy tak mogłabyś zawołać Luke'a i Calum'a na chwilę. - uśmiechnął się Irwin
- Jasne! - odpowiedziałam tym samym i ruszyłam po dwójkę przyjaciół.
Kiedy już tak siedziałam sama zaczęłam o tym wszystkim rozmyślać. Jak długo mam udawać, że jestem szczęśliwa? Ile jeszcze muszę się ukrywać, żeby wszystko było dobrze, żeby rodzina zaakceptowała Luke'a, bym mogła, żyć normalnie. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy jak wiele ten jeden dzień zmieni, ale teraz wiem, że bez Piotrka bym się załamała.
- Co tam siostra tak rozmyślasz? - spytał uradowany nastolatek
- Tak siedzę, a co?
- Jasne i ja mam Ci uwierzyć. - uśmiechnął się
- A masz inne wyjście? Wiesz, jeśli się orientuje to jesteś dwie godziny drogi od domu na terenie którego nie znasz i z ludźmi których nie lubi nasza rodzina. Myślę, że nie masz wyjścia.
- Może i racja, ale to i tak nie zmieni sprawy, że ci nie wierze.
- A to, to już twoja sprawa. Zajmij się Anią i Kamilem jak nas nie będzie.
- Jasna sprawa, zajmiemy się z mamą!
- Nie, ty się zajmij, mama będzie miała na głowie cały dom.
- No tak trzeba będzie szykować dom dla zwycięzców.
- Tak, zwycięzców..  - już to widzę
- Uważasz, że nie dadzą rady?
- Uważam, że jak wrócimy nic nie będzie takie samo.
- Wiesz przyszedłem ci powiedzieć, że będę cię wspierał. No wiesz jak na brata przystało, gdy będziesz potrzebowała pomocy z rodziną, to stanę po twojej stronie. Oczywiście mam nadziej, że nie będzie trzeba ale....
- Wiem. - powiedziałam przytulając brata i tak wtuleni nie wiemy nawet kiedy zasnęliśmy po dniu pełnym wrażeń.
Niestety śnił mi się jakiś koszmar. Pewnie było to spowodowane natłokiem wydarzeń, oraz tym, że zawsze mam coś na głowie, Powoli było tego za dużo. W jakiś sposób to ze mnie ucieka, ale nie zaprzeczę, że fajniej byłoby się dobrze wyspać. Widok Luke'a tuż po przebudzeniu był dla mnie zbawieniem.
- Szyba zrobiona a jest już druga, jeśli chcecie dotrzeć tam przed piątą to czas na was. - powiedział podając mi kubek kawy.
- Przecież dojedziemy tam w dwie godziny. - zorientował się Piotrek
- Tak masz rację, ale nie możecie przyjechać na styk. Wasza mama na pewno wstanie wcześniej.
- Dobrze znasz moich rodziców. - zaśmiałam się
- Warto znać wroga.
- Dobrze wiedzieć. - powiedziałam, udając się do samochodu. Oczywiście przed odjazdem nie obyło się bez ckliwych pożegnań w końcu nie zobaczymy się aż cztery dni. Piotrek  polubił to miejsce, wydawało mi się, że ciężko mu stąd wyjeżdżać. W tej chwili miałam trójkę rodziny po swojej stronie, szkoda tylko, że no tą co trzeba.
Droga mijała spokojnie, aż melancholię jazdy zagłuszył dzwonek telefonu. gdy spojrzałam kto dzwoni, miałam przeczucie, że to nie będzie moja ulubiona rozmowa.
- Co chcesz Dominik?
- Gdzie jesteście?
- W drodze, a gdzie byśmy mogli być ?
- Za ile będziecie mama się już obudziła.
- Co? Jak to jest dopiero wpół do czwartej!
- Mnie się pytasz? Jak będzie chciała cię obudzić a ciebie nie będzie - to leżymy.
- Wie, czekaj zaraz coś, nie nic nie wymyśle. A co im powiedziałeś że nas nie ma?
- Ogólnie to nic, powiedziałem, że wrócisz później bo coś cię zatrzymało. No a konkretniej Bartek, a młody, że bawi się z jego bratem. Mama potem poszła spać a ojciec chwilę po niej.
- Serio? Nie mogłeś wymyślić niczego lepszego tylko Bartka w to pakować?
- No nie wiem, tak wyszło. Ciesz się, że w ogóle coś wymyśliłem. Ostatnio cały czas wyciągam cię z kłopotów. A ty zamiast podziękować ciągle narzekasz.
- Przepraszam, ostatnio dość dużo się dzieje i nie potrzebnie się unoszę.
- Chodzi o twój związek?
- Tak.
- O Bartka?
- Nie, problem tkwi we mnie.
- Chcesz o tym pogadać ?
Tak, tak od dawna chce z tobą pogadać, ale twoje porąbane kłótnie nie dają mi  możliwości. - miałam ochotę wykrzyczeć, ale jedyne co wykrztusiłam to zwykłe - Nie.
- Jak chcesz, to widzimy się za ...
- Pół godziny.
- Świetnie, ale w czasie podróży musisz się wyspać w końcu jedziemy po zwycięstwo - zaśmiał się
- Tak, jasne. - powiedziałam śmiejąc się przez łzy - Tylko czyje. - szepnęłam sama do siebie, hamując potok łez bezsilności.

***

 Z takim akcentem kończę rozdział. Przepraszam,że nie wczoraj i że taki krótki (następny będzie dłuższy ) ale mam mały kłopoty z produkcją koszulek. wracając jednak do opowiadania macie jakieś pomysły co się wydarzy jak to widzicie ? Bo powiem wam, że ostatni rozdział mam napisany ;P Wszystkie inne nie ale ten tak :D
Kolejny pojawi się za równy tydzień a w najbliższych dniach pojawi się ankieta związana z nowym bohaterem. / Roxy

1 komentarz:

O mnie

Mam 17 lat. Uwielbiam siatkówkę, One Direction i 5 Seconds Of Summer. Interesuje się dziennikarstwem. A w przyszłości będę komentatorem sportowym ^^