wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 15 - Wyjazd

Gdy weszliśmy do domu w powietrzu odczuwało się niepokojącą cisze. Kiedy jednak weszłam do kuchni zza zakrętu wyskoczyła w moja stronę mama.
- O Boże to tylko ty! Myślałam, ze ktoś się włamał. - powiedziała i dopiero teraz zobaczyłam w jej  ręce nóż kuchenny.
- Chciałaś go tym zabić? - spytałam, dając ręką sygnał Piotrkowi , że droga do jego pokoju wolna.
- Nie no co ty, dopiero wtedy kiedy by mnie zaatakował.
- Mhm ciekawa perspektywa obrony własnej. Nożem kuchennym, który jest tępy!
- Co? - powiedziała spoglądając na własna broń i dotknęła krawędzi - no faktycznie. To po co my go trzymamy?
- Mnie o to nie pytaj. - zaśmiałam się
- Jest dopiero czwarta, wyjedziecie po piątej.
- Wiem ale nie mogłam spać. - skłamałam - Po piątej a nie o szóstej.
- Nie, tata stwierdził, że im wcześniej tym lepiej. Zajmij się tam wszystkimi, bo wiesz, że jak twój ojciec coś czasami wymyśli to głowa mała!
- Wiem, a ja to niby mam lepsze pomysły?
- Z dwojga złego wole chyba twoje szalone pomysły.
- Zastanów się dwa razy. - podpuszczałam ją, ledwo patrząc na oczy.
Nie mam pojęcia, ale to jeszcze nie czas na więcej informacji - wykręcałam się jak mogłam
- No jak uważasz, a o której wróciliście? Bo nie widziałam jak podjeżdżaliście.
- Nie wiem, nie patrzyłam, która była. Gdzieś po 23, a samochodu nie widziałaś bo zostawiłam go za domem, żeby dzieciaków nie budzić.
- Dzień dobry! - usłyszałyśmy zaspany głos wchodzącego do kuchni ojca - O, a co ty już nie śpisz?
- Nie mogłam spać.
- A jak samochód?
- Normalnie, a co miało by z nim być? - spytałam zaniepokojona
- Zmieniałem ostatnio podwyższyłem  zawieszenie i nie miałem okazji potem nim jechać.
- To powiem ci, że to dużo nie dało. Na ulicy, ale na leśnych dalej można utrzymać zasadniczą prędkość, chociaż powinno być jeszcze wyżej.
- To nie w tej osobówce, tu już się nie da i tak nagiąłem zasady bo tak wysokie w osobowych w teorii nie może być bo będzie oddziaływa na chłodnice ale w praktyce jak widać działa.
- Możecie przetłumaczyć na nasze? - wtrąciła się mama
- Tata podwyższył zawieszenie co sprawiło, że samochód może jeździć po wyższych hałdach.
- Powiedzmy, że rozumiem, ale kiedy ty wczoraj jeździłaś po hałdach
- Jechałam tą boczną drogą, bo były korki.
- Nikt cie nie złapał?
- Nie, no co ty.
- Czemu zamieniłaś się z Dominikiem na samochód?
- Musiałam odebrać parę rzeczy z okolic korepetytorki Patryka wiec stwierdziłam, że go przy okazji zawiozę.
- Właśnie, mówiła coś o nim?
- Wspominała coś, że bardzo dobrze sobie wczoraj radził.
- To świetnie, jak możesz to idź obudź brata - powiedziała, a ja ruszyłam schodami na górę. Ledwo powstrzymywać się przed ziewaniem. Weszłam do "królestwa" Dominika. Pierwszą rzeczą jaką tam  zrobiłam, było planowanie jak zdenerwować Kubę. Od małego to było naszą metodą przekazywania  swojej przyjaźni. Chwyciłam więc telefon brata i wysłałam sms'a : "Jak będziesz jechał to weź mi kawę"
Zabrałam się do swoich metod budzenia Dominika które były dość drastyczne ale zawsze działały.
- Czyś ty oszalała do końca? Która godzina?
- Twoja ostatnia, ale tak na serio to wstawaj jak chcesz jechać z nami.
- Dobra zaraz przyjdę. Jak droga masz wszystko?
- Mam, jakoś dojechałam, dzięki za troskę .
- Spałaś?  - spytał ubierając swoją ulubioną koszulkę podpisaną przez legendarnego mottocros'owca. Swoim ubiorem pod żadnym pozorem nie ułatwiał mi tego wszystkiego.
- Niestety nie udało mi się. Dobra, widzimy się za chwile na dole. - powiedziałam wychodząc z pokoju. Gdy dotarłam na dół Maciek, Dawid i Wiktoria siedzieli przy stole czekając na wyjazd.
- No proszę nie wierze, że wy przed czasem.
- Czasami się zdarza. - powiedział Dawid
- Mama mnie wyrzuciła, innego wyjścia nie miałem. - śmiał się Maciek
- Przemek zerwał z tą laską i jedzie z nami! - powiedziała Wiki
- A co z tą małą?
- Przecież to nie jego córka, a dwa miesiące nie przywiązują.
- Też racja! - powiedziałam a do kuchni wkroczył Dominik, witając się ze wszystkim. Po chwili pojawił się też Kuba z kubkiem kawy.
- Hej wszystkim. Damo twoja kawa. - powiedział wyciągając kubek w jego stronę.
- Tylko, ze ja nie chciałem kawy.
- Za to ja chciałam, - powiedziałam z uśmiechem przejmując kubek od przyjaciela.
- Cholera gdybym wiedział, że to dla ciebie to bym nie brał - śmiał się
- Wiem. - powiedziałam spoglądając w stronę drzwi w których stał roześmiany Bartek

***

Hej ;) Rozdział wyszedł bardzo krótki ale to z powodu iż za dużo się w nim nie dzieje. Jest to tak zwana cisza przed burzą więc nie martwcie się kolejne będą ciekawsze i dłuższe. Chciałabym wam podziękować za wszystkie wejścia bo one naprawdę motywują do pisania. Chciałabym też poinformować iż następny rozdział już w ten weekend ;) / Roxy 

1 komentarz:

O mnie

Mam 17 lat. Uwielbiam siatkówkę, One Direction i 5 Seconds Of Summer. Interesuje się dziennikarstwem. A w przyszłości będę komentatorem sportowym ^^