sobota, 24 maja 2014

Rozdział 6 - Rozmowa z Liz

- Pani Hemmings się już obudziła. - powiedziała a wszyscy jak na rozkaz weszliśmy do sali, po chwili dodała - Ale nie wszyscy na raz góra 4 osoby a nie 9. Posłusznie wyszliśmy z sali zostawiając w niej Luke, bliźniczki i Pana Hemmingsa. Czekając tak przed salą wyliczałam ile mam czasu na powrót do domu. Po chwili z pokoju wyszła rodzinna a weszli Ash z Harrym, Calum, Michael'em chłopcy bardzo dobrze znali Liz, ponieważ mieszkali w jednej okolicy. A ja nie tracąc czasu wzięłam Luke'a na bok.
- Będę musiała zaraz jechać.
- Jasne, rozumiem. Nawet nie wiesz jak się ciesze, że przyjechałaś tu dla mojej rodziny.
- Przecież wiesz, ze nie mogłabym zasnąć po twoim telefonie.
- Ty nigdy nie możesz usiedzieć na miejscu jak coś się dzieje. - zaśmiał się
- Taki styl bycia. - powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać
- Przepraszam, że przeszkadzam... - powiedział Calum - ...ale Liz cie woła.
- Już idę. - rzekł Luke
- Nie ciebie, Natalie - zaśmiał się Hood
- No pięknie, kradnie mi serce a teraz matkę! - zaśmiał się Luke
- Bywa - odparłam i ruszyłam, do sali. kiedy weszłam usłyszałam cichy głos Liz
- Skarbie, nie wiem czy wiesz ale jesteś najlepszą rzeczą jak mogła przytrafić się Luke'owi
- Oj, dziękuje ale z tą najlepszą bym nie przesadzała. A jak się pani czuje?
- Wspaniale, najchętniej to już by stąd wyszła.
- To dobrze, że wszystko się udało.
- Twoi rodzice nadal nie wiedza.. - bardziej stwierdziła niż spytała
- Tak, ogólnie trochę się ostatnio skomplikowało ale postaram się już nie długo wszystko ustabilizować.
- Rozumiem, gratulacje dla ciebie i twojego brata, ostatni wyścig rozgromiliście konkurencje.
- Nie powinna Pani kibicować rodzinie i swojemu synowi?
- Oj tam czasami przyda mu się lanie, nie może cały czas wygrywać! - zaśmiała się, a ja poczułam jak dzwoni mi telefon. Pani Hemmings uśmiechnęła się i powiedziała - Leć bo jak się rodzice dowiedzą to będzie źle. Sama gdybym była twoja matką! - urwała
- Ma pani jeszcze bliźniaczki, nic straconego.
- Nie wywołuj lepiej wilka z lasu.
- No dobrze nich Pani zdrowieje
- Natalia tylko nie Pani, mów mi Liz
- Oczywiście Liz - powiedziałam wychodząc
- Co chciała moja mama? - spytał Luke na samym wstępie
- A coś taki ciekawski?
- Chce wiedzieć czy coś ci nagadała?
- Nie, twoja mam to najlepsza kobieta pod słońcem a teraz idę bo już 5:30 powiedziałam żegnając się ze wszystkimi i udałam się na parking pod szpital. Wyciągnęłam telefon i odebrałam telefon od Maćka.
- Co jest?
- Ogólnie to wszystko ok, koło zmienione, a samochód wyciągnięty tylko problem jest w tym, że potrzeba jakieś zapasowe koło włożyć do bagażnika i go umyć.
- Pff, gdzie jesteście?
- Jeszcze w lesie
- Ok, to za 50 minut u ciebie Maciek, tam coś wymyślimy.
- No spoko, a ty gdzie jesteś?
- Wyjeżdżam spod szpitala.
- I za 50 minut będziesz? - parsknął
- Ty chyba nie wierzysz w moje możliwości! - powiedziałam i rozłączyłam się. Droga minęła mi dość szybko, chociaż parę razy udało mi się zaklnąć na tych pojebanych tirowców. Gdy dojechałam na miejsce cała ekipa stała i czekała.
- No nieźle, ile ty jechałaś? - spytała Wiktoria
- Na pewno nie przepisowo - zaśmiałam się
- To zauważyłem - powiedział Konrad
- Dobra, to tak. Maciek, ty jedź do warsztatu do Kwasiczki, a my jedziemy do mnie to umyć
- O tej porze do warsztatu?
- Trudno, obudzisz ją.
- Jak mnie stłucze, to twoja wina - powiedział Maciek
- Jasne, jasne a teraz leć!
- Wisisz mi przysługę.
- Ta, jak zwykle - powiedziałam i spojrzałam na Wiktorie wsiadając do samochodu.

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie

Mam 17 lat. Uwielbiam siatkówkę, One Direction i 5 Seconds Of Summer. Interesuje się dziennikarstwem. A w przyszłości będę komentatorem sportowym ^^