niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 7

Po raz drugi byłam dziś w tym domu, ale cały czas nie przywykłam do olbrzymich pomieszczeń. Siedziałam w salonie, kiedy gosposia parzyła mi herbaty. Jego znowu nie było, podobno załatwiał interesy. To świetnie, bo ja też miałam jeden do niego.
- No proszę, kto mnie tu odwiedził.
- Daruj sobie, jestem w interesach.
- Interesach? No proszę.
- Przepisz klub na mamę. - powiedziałam spokojnie co trochę zbiło go z tropu
- Na mamę? A niby czemu mam to zrobić?
- Dlatego, że jeśli tego nie zrobisz, wytoczymy proces o podzielność majątkową więc będziesz musiał oddać pół klubu i tego domu. Potem są dwa warianty. W pierwszym życzymy sobie zamiast alimentów zatrudnienie w klubie żeby zniszczyć go od środka co doprowadzi Cię do bankructwa. W drugim oskarżamy Cię o zatajanie sumy wspólnego dorobku majątkowego przez co pozbawią Cie wolności na trzy lata, albo całego majątku. Naprawdę nie wiem który wariant wole, ale bądź pewny, że wyjdzie na moje.
- Długo nad tym myślałaś? - spytał sarkastyczni
- Całą drogę.
- W takim razie dobrze. Przepisze twojej mamie klub.
- A haczyk?
- Haczyk? To ty tu przyszłaś i postawiłaś warunki.
- Nie wierze, że oddasz go tak, bo Cię postraszyłam.
- Nie rozczulaj się tylko, daj to co mam podpisać i idź!
- Jesteś żałosny, co mama w tobie widziała.
- To samo co ty przez dłuższy czas, autorytet. - powiedział podpisując dokument. Nie miałam ochoty dłużej tego słuchać. Chwyciłam podpisane papiery i wyszłam. Po drodze natknęłam się na gosposie i wytrąciłam jej tace z ręki.
- Nie zostaniesz na herbatę?
- Nie, dziękuje. - powiedziałam i spojrzałam na list  który trzymała w ręku. Był z tego samego szpitala w którym leżał Luke.
- I jak Pani może mu przekazać, że ma się odpierdolić od Hemmingsa! - wrzasnęłam trzaskając drzwiami. Co on sobie do cholery myślał. Nie, nie ważne czas wszystko po układać.

***

- Ile?  - spytałam staruszki
- 350 tysięcy.
- Kiedy dostane?
- W tym momencie.
- Świetnie biorę. - uśmiechnęłam się zadowolona z siebie.

***

- Hmm według tych dokumentów, jesteście naprawdę bogaci.
- To dobrze. Już myślałam, że się pomyliłam w prostym liczeniu. - zaśmiałam się
- To naprawdę wygląda interesująco, patrząc na to czym pojechał wasz klub do Dani - powiedziała Pani Hemmings
- Wiem, chyba nie chciał na nas za dużo wydawać.
- Możliwe, ale tutaj jest pewna luka, z której zniknęło około 100 tys.i nie mam na nie żadnej faktury.
- Kiedy to było?
- Jakoś rok temu.
- W styczniu? - spytałam
- Tak.
- Ojciec był wtedy na jakimś wyjeździe. Może wydał pławiąc się w luksusach.
- Możliwe.
- Pani Hemmings, mam rozumieć, że pasują Pani warunki pracy w klubie.
- Oczywiście i mów mi Liz.
- Dobrze, Liz. To jak już mówimy o tuszowaniu, to było by dobrze jakby udało Ci się ukryć jakieś 350 tysięcy.
- Ile?
- 350 tysięcy.
- A co się z nimi stało?
- Potrzebowałam je, ale na razie to musi być tajemnica.
- Rozumiem, ale mam się bać co ukrywam?
- Nie.

***

Weszłam do domu, gdzie w powietrzu roznosił się zapach gotowanego kalafiora.
- Ty gotujesz? - spytałam wchodząc do kuchni
- Musze dbać o wnuka. - uśmiechała się
- Wnuka? Już wiadomo, że chłopak?
- Tak, byłam dziś na badaniach. Jest zdrowy, duży i śliczny. - odpowiedziała Wiktoria
- Haha śliczny? Przecież na USG nie widać, jak wygląda.
- Mówię, że śliczny to śliczny!
- Dobrze, dobrze. To skoro dziś jest dzień dobrych wiadomości to ciąg dalszy zapewnię ja. To dla Was - powiedziałam dając kopertę mamie i Wiki
- Co to? - spytała mama i otworzyła a po chwili spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Wiktoria za to rzuciła się na mnie dziękując.
- No to szefowo, co mam robić? - spytałam mamy
- Kochanie, ale wiesz że ja się do tego nie nadaje.
- E tam. Ty masz tylko, siedzieć w domu i świecić autorytetem. Ja zajmę się zawodnikami, mechanikami i sprzętem. Od rachunków będziesz miała księgową. Przeglądałam już dokumenty i z tego co wiem to klub całkiem dobrze stoi. Jesteśmy w stanie, trochę poprawić warunki pracy i pozałatwiać ludzi do pomocy. No i pozwoliłam sobie zatrudnić najlepszą prawniczkę, wazie czego. -  powiedziałam zerkając na Wiktorie
- Jak ty to zrobiłaś.
- Trochę szantażu i świat staje się piękny. A ty potrzebujesz pracy, choćby na papierze jako samo wychowująca matka.
- Dziękuje! - powiedziała, gdy do kuchni wszedł Dominik
- Jak się trzyma mój mały synek. - powiedział podchodząc do Wiktorii
- Super, tatuś też będzie się zaraz tak czuł! - powiedziała
- Czemu?
- Mamo ty mu to daj - podałam jej kopertę, a ona przekazała ją bratu . Jego reakcja była czymś, czego nawet nie da się opisać. To nie była radość, to była furia - ale pozytywna. Wracaliśmy do życia. Wiedziałam to ja, widzieli to oni. W tym momencie świat był nasz.

***


2 komentarze:

  1. O widze, że wszystko zaczyna się układać.. ale co z Luke'iem???

    OdpowiedzUsuń
  2. Co się dzieje z moim Lukiem!?!?!
    Chce juz go w tym ff ;c <3

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Mam 17 lat. Uwielbiam siatkówkę, One Direction i 5 Seconds Of Summer. Interesuje się dziennikarstwem. A w przyszłości będę komentatorem sportowym ^^