poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 9

- Luke to szaleństwo!
- Nie mów że nigdy tego nie robiłaś?!
- Pf..robiłam ale nigdy z chłopakiem, którego mój ojciec nienawidzi.
- Cóż życie jest pełne niespodzianek! - uśmiechnął się szczeniacko i zaskoczył z dachu mojego domu. Przed bramą stał czarny jeep w którym czekali już na nas Hood, Irwin i Clifford. Nie miałam pojęcia dokąd jedziemy, ale ufałam im. Nasze relacje były pokręcone, niby się znaliśmy ale, nie spędzaliśmy ze sobą dużo czasu dlatego zdziwiło mnie, że zaproponowali mi wspólny wypad. Gdy dojechaliśmy na polane z której było widać cały Wrocław byłam pod wrażeniem. Mieszkałam tu tyle lat i nie miałam pojęcia o tym miejscu. Po chwili chłopaki gdzieś zniknęli a ja zostałam z Luke'iem. Siedzieliśmy na polanie przyglądając się miastu, nasze dłonie się spotkały ale szybko odsunęliśmy je od siebie. Nie powiem on mi się podobał ale to było zakazane jak Romeo i Julia i nic dobrego by z tego nie wyszło.
- Natalia...
- Tak?
- Wstawaj.
- Co?
- No, wstawaj. - powiedział a ja otworzyłam oczy. Byłam w łóżku, a to było tylko cholerne wspomnienie. Może nie przez przypadek śniło mi się codziennie. Może gdyby nie tamten dzień wszystko byłoby lepsze. Nie miałam czasu na za dręczące się tym. Czekał mnie pracowity dzień.
- Czy ty mnie słuchasz? - spytał Dominik
- Zależy co mówiłeś. - uśmiechnęłam się
- W sumie to nic, oprócz faktu że przyjechała ciocia Marysia i dopytuje o ojca. Dziadkowie niecierpliwią się aż w końcu, rzucimy motory, a mama trzecia godzinę gotuje potrawy wigilijne kiedy ty śpisz.
- O matko ciotka, po co ona tu przyjechała?
- Tego nie wie nikt. bo nikt jej nie zapraszał. I dzwoniła Liz, chodzi o Luke'a, lekarze mówią ze stan się pogarsza.
- Wiem, rozmawiałam z nimi.
- Wiec czemu jesteś spokojna?
- Ponieważ cała złość wyleję na ciotkę a potem pojadę do tych wspaniałych lekarzy. Pomożesz mamie?
- Tak. - powiedział kierując się w stronę kuchni. No a gdzie to nasza kochana ciocia.
- Dzień dobry ciociu. A co ciocia tu robi?
- No kochanie przecież wigilia dziś jest.
- Właśnie dlatego zadaje cioci to pytanie, nie powinna ciocia ojca odwiedzić. Może podać adres?
- Słucham?
- Tak tak ciocia słucha. Nigdy się nie interesowałaś nami a teraz Wigilia to trzeba się do kogoś wprosić co z tego że matka została sama z dziećmi a do tego rodzina przechodzi kryzys. Najlepiej tak wpaść bez zapowiedzi! - No może troszkę mnie poniosło bo aż mama wyszła z kuchni ale do cioci chyba dotarło bo przeklinając naszą gościnę wyszła z domu trzaskając drzwiami.  Gdyby nie wszystkie lata w których napsuła wszystkim nerwów byłoby mi wstyd za swoje zachowanie no ale sama się prosiła. Idąc w ślad kochanej Marysi wyszłam z domu zostawiając oburzonych dziadków z rzucających winne na motor. Czy ja nie mogłam mieć normalnej rodziny.

***

Szpital był prawie pusty. Ciekawe gdzie podziali się ci wszyscy ludzie, których teraz chorzy potrzebują najbardziej. Wolą siedzieć w domu oglądając telewizor, bo przecież ciężko powiedzieć coś od serca chorej osobie. Otworzyłam drzwi do pokój mojego chłopaka. Pielęgniarka zmieniała właśnie kroplówkę, gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się delikatnie.
- Jak wynik?
- Nie najlepiej, ale musisz porozmawiać z lekarzem.
- Wiem, ale w Pani opinii wyjdzie z tego?
- Bez przeszczepu nie.
Łzy zakręciły mi się w oczach. Widziałam o tym już wcześniej, ale była szansa, że uda się bez. A teraz. Gdzie znajdzie się dawca. Do pokoju jak na zawołanie wszedł lekarz, spojrzał na mnie i spuścił głowę. To najpewniej nie był jego ulubiony obowiązek, ale to co usłyszałam potem sprawiło, że świat wywrócił się do góry nogami.

***

- Jest Pani pewna swojej decyzji?
- Czy wyglądam na kogoś kto nie jest pewny? - spytałam, a on spojrzał na mój rozmazany make up i przekrwione oczy
- Jest Wigilia, wolne, możesz to jeszcze przemyśleć..
- Podjęłam już decyzje. Chce odejść.
- Dobrze, w takim razie, przyniosę zaraz dokumenty. - Siedziałam na kanapie w salonie, a z kuchni w moją stronę zerkały dwa małe brzdące - Musisz podpisać tu i tu. - powiedział wskazując wykropkowane pola. Szybkim pociągnięciem długopisu zakończyłam beztroski okres życia.
- Nie jest już Pani, uczennicą naszej szkoły. - powiedział dyrektor, przekazując mi dokument

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie

Mam 17 lat. Uwielbiam siatkówkę, One Direction i 5 Seconds Of Summer. Interesuje się dziennikarstwem. A w przyszłości będę komentatorem sportowym ^^